12 maja 2013

ROZDZIAŁ TRZYNASTY


Nazajutrz po powrocie z pracy dzwonię do mamy.
U Claytona dzień minął względnie spokojnie, przez co miałam
zdecydowanie za dużo czasu na myślenie. Denerwuję się swoją
jutrzejszą rozgrywką z Panem Kontrolerem. Martwię się też trochę,
czy aby nie mam nieco zbyt negatywnego nastawienia do tej umowy.
Może on to wszystko odwoła.
Mama emanuje wręcz skruchą, strasznie żałując, że nie dotrze
na uroczystość wręczania dyplomów. Bob naderwał jakieś wiązadło,
co oznacza, że kuśtyka na jednej nodze. Jest równie podatny
na wypadki jak ja. Wyzdrowieje, ale to znaczy, że musi się
oszczędzać, a mama musi go teraz doglądać.
– Ana, skarbie, tak bardzo mi przykro – jęczy mama
do telefonu.
– Mamo, w porządku. Przyjedzie Ray.
– Kochanie, chyba jesteś markotna, coś się stało?
– Nie, mamo. – Och, gdybyś tylko wiedziała. Poznałam
pewnego nieprzyzwoicie bogatego faceta, a teraz on chce mnie
wplątać w jakiś dziwny, perwersyjny układ, w którym nie mam nic
do powiedzenia.
– Poznałaś kogoś?
– Nie, mamo. – Za żadne skarby jej tego nie powiem.
– Cóż, kochanie, będę o tobie myśleć w czwartek. Kocham
cię... wiesz o tym, skarbie?
Zamykam oczy. Dzięki jej słowom robi mi się w środku
ciepło.
– Ja ciebie też kocham, mamo. Pozdrów Boba, mam nadzieję,
że szybko wyzdrowieje.
– Dobrze, skarbie. Pa.
– Pa.
Chodzę po pokoju z telefonem w dłoni. Od niechcenia
włączam niedobre urządzenie i odpalam program pocztowy. Czeka
na mnie mejl od Christiana, wysłany późną nocą albo wczesnym
rankiem, zależnie od punktu widzenia. Serce natychmiast mi
przyspiesza i słyszę w uszach dudnienie krwi. Jasny gwint... a może
powiedział, że nie, że to koniec, może odwołał kolację. Ta myśl jest
taka bolesna. Odsuwam ją szybko i otwieram wiadomość.
Nadawca: Christian Grey
Temat: Twoje uwagi
Data: 24 maja 2011, 01:27
Adresat: Anastasia Steele
Droga Panno Steele,Po dokładnym
przeczytaniu Twoich uwag chciałbym, jeśli pozwolisz, zwrócić
Twoją uwagę na definicję słów „uległość” i „uległy”.1. uległośćrz. ż
V, blmskłonność do ustępstw wobec kogoś lub czegoś, pokorne
godzenie się z zaistniałym stanem rzeczy synonimy: posłuszeństwo,
poddaństwo antonimy: nieposłuszeństwo, nieuległość2.
uległyprzym.taki, który pozwala sobą kierować, poddaje się pokornie
czyjejś woli, posłuszny komuś; będący wyrazem uległościsynonimy:
posłuszny, poddanyantonimy: nieustępliwy, nieposłusznyProszę,
miej to na uwadze podczas naszego środowego spotkania.
Christian GreyPrezes, Grey Enterprises Holdings, Inc.

Pierwsze, co czuję, to ulga. Chce porozmawiać o moich uwagach i
chce się jutro spotkać. Po krótkim zastanowieniu odpisuję.

Nadawca: Anastasia Steele
Temat: Moje uwagi... A co z Twoimi uwagami?
Data: 24 maja 2011, 18:29
Adresat: Christian Grey
Proszę Pana, Proszę zwrócić uwagę na synonim „poddanie”
oraz „poddany”. Z całym szacunkiem chciałabym zwrócić Pańską
uwagę na fakt, że jest on nieco anachroniczny. Sporo się zmieniło
od czasów feudalnych.Jeśli mogę, to chciałabym także przedstawić
pewną definicję, którą proszę mieć na uwadze podczas naszego
spotkania:kompromisrz. m IV, D. –u1. ugoda między ludźmi,
organizacjami, instytucjami lub państwami, osiągnięta dzięki
wzajemnym ustępstwom: Po kilku dniach negocjacji obydwie partie
doszły do kompromisu i we wtorek podpisano umowę koalicyjną.2.
odstępstwo od wyznawanych zasad ze względu na oczekiwane
korzyści: Większość kolegów uznała kompromis moralny, którego
wymagała praca w tej redakcji, za niemożliwy do przyjęcia. łac.
compromissum ’coś wzajemnie obiecanego’.Ana

Nadawca: Christian Grey
Temat: A co z moimi uwagami?
Data: 24 maja 2011, 18:32
Adresat: Anastasia Steele
Celna uwaga, jak zawsze, Panno Steele. Jutro o 7:00 przyjadę
po Ciebie do Waszego mieszkania.
Christian Grey Prezes, Grey Enterprises Holdings, Inc.

Nadawca: Anastasia Steele
Temat: 2011 – kobiety mają prawo jazdy
Data: 24 maja 2011, 18:40
Adresat: Christian Grey
Proszę Pana,Mam samochód. Mam prawo jazdy. Wolałabym
się spotkać w jakimś innym miejscu. Gdzie się spotkamy?W Twoim
hotelu o 7:00?Ana

Nadawca: Christian Grey
Temat: Uparte młode kobiety
Data: 24 maja 2011, 18:43
Adresat: Anastasia Steele
Droga Panno Steele,Odsyłam Panią do mejla z 24 maja 2011
wysłanego o godz. 1:27 i zawartych w nim definicji.Myślisz,
że kiedykolwiek będziesz w stanie robić to, co Ci się każe?
Christian Grey Prezes, Grey Enterprises Holdings, Inc.

Nadawca: Anastasia Steele
Temat: Nieustępliwi mężczyźni
Data: 24 maja 2011, 18:49
Adresat: Christian Grey
Panie Grey, Chciałabym przyjechać swoim
samochodem.Proszę.Ana.

Nadawca: Christian Grey
Temat: Zirytowani mężczyźni
Data: 24 maja 2011, 18:52
Adresat: Anastasia Steele
W porządku. W moim hotelu o 7:00.Spotkamy się w Marble Barze.
Christian Grey Prezes, Grey Enterprises Holdings, Inc.

Nawet w mejlu potrafi być zrzędliwy. Czy on nie rozumie,
że może będę musiała szybko uciec? Co prawda mojego garbusa
ciężko uznać za szybki środek lokomocji... no ale jednak – potrzebny
mi własny środek transportu.

Nadawca: Anastasia Steele
Temat: Nie aż tacy nieustępliwi mężczyźni
Data: 24 maja 2011, 18:55
Adresat: Christian Grey
Dziękuję. Ana x

Nadawca: Christian Grey
Temat: Irytujące kobiety
Data: 24 maja 2011, 18:59
Adresat: Anastasia Steele
Proszę. Christian GreyPrezes, Grey Enterprises Holdings, Inc.

Dzwonię do Raya, który zaraz ma zacząć oglądać mecz
Soundersów z jakąś drużyną piłkarską z Salt Lake City, więc nasza
rozmowa jest na szczęście krótka. Przyjedzie w czwartek na rozdanie
dyplomów. Potem chce mnie zabrać na obiad. Podczas rozmowy
z Rayem robi mi się ciepło na sercu, a w gardle formuje się wielka
gula. To mój constans podczas tych wszystkich romantycznych
uniesień mamy. Łączy nas szczególna więź, którą bardzo cenię. Choć
to mój ojczym, zawsze traktował mnie jak rodzone dziecko, i nie
mogę się doczekać naszego spotkania. Tak długo się nie
widzieliśmy. Jego spokój i hart ducha – tego mi teraz trzeba i za tym
właśnie tęsknię.
Kate i ja koncentrujemy się na pakowaniu, przy okazji
opróżniając butelkę taniego czerwonego wina. Kiedy wreszcie kładę
się spać, spakowawszy prawie wszystko z sypialni, jestem
spokojniejsza. Wysiłek fizyczny dobrze mi zrobił i czuję przyjemne
zmęczenie. Wślizguję się pod kołdrę i w mgnieniu oka zasypiam.
Paul przyjechał z Princeton na krótkie wakacje przed
przeprowadzką do Nowego Jorku, gdzie rozpocznie staż w instytucji
finansowej. Przez cały dzień chodzi za mną, prosząc o spotkanie.
Strasznie mnie to irytuje.
– Paul, po raz setny ci mówię, że mam wieczorem randkę.
– Wcale nie masz, mówisz tak tylko, żeby się mnie pozbyć.
Zawsze tak robisz.
Tak... można by pomyśleć, że w końcu załapie, o co mi
chodzi.
– Zawsze uważałam, że umawianie się z bratem szefa to
kiepski pomysł.
– Pracujesz tu tylko do piątku. Jutro masz wolne.
– A w sobotę będę już w Seattle, a ty niedługo jedziesz
do Nowego Jorku. Będziemy tak daleko od siebie, że dalej się nie da.
Poza tym naprawdę wieczorem mam randkę.
– Z José?
– Nie.
– No to z kim?
– Paul... och – wzdycham z rozdrażnieniem. Tak łatwo nie
odpuści. – Z Christianem Greyem. – Nawet nie kryję irytacji. Ale
udaje się. Paulowi opada szczęka i patrzy na mnie oniemiały. Hmm,
już na dźwięk jego nazwiska ludzie zapominają języka w gębie.
– Masz randkę z Christianem Greyem? – pyta wreszcie, kiedy
mija szok. W jego głosie słychać niedowierzanie.
– Tak.
– Rozumiem.
Wygląda na przybitego, wręcz ogłuszonego i trochę mam mu
za złe, że tak go to dziwi. Moja wewnętrzna bogini także. Pokazuje
mu środkowy palec.
A potem Paul mnie ignoruje. Równo o piątej wychodzę.
Kate pożyczyła mi dwie sukienki i dwie pary butów –
na dzisiejszy wieczór i na jutrzejszą uroczystość. Chciałabym
bardziej ekscytować się ciuchami, ale to naprawdę nie moja bajka.
A co nią jest, Anastasio? Prześladuje mnie pytanie, zadane mi
niedawno przez Christiana. Potrząsam głową i decyduję się
na obcisłą suknię w kolorze śliwkowym. Jest skromna i poważna –
w końcu będę negocjować umowę.
Biorę prysznic, golę nogi i pachy, myję włosy, a potem przez
pół godziny je suszę, tak że opadają miękkimi falami na plecy
i piersi. Jedną stronę podpinam grzebykiem, aby odsunąć je z twarzy.
Maluję rzęsy, a na usta nakładam odrobinę błyszczyku. Rzadko się
maluję – makijaż mnie onieśmiela. Żadna z moich bohaterek
literackich nie miała do czynienia z akcesoriami do makijażu,
w przeciwnym wypadku niewykluczone, że wiedziałabym więcej
na ich temat. Stopy wsuwam w śliwkowe szpilki, pasujące kolorem
do sukienki, i o szóstej trzydzieści jestem gotowa.
– No i? – pytam Kate.
Uśmiecha się szeroko.
– Ależ się wystroiłaś. – Kiwa z uznaniem głową. – Gorąca
laska z ciebie.
– Gorąca! Miało być skromnie i poważnie.
– To też, ale przede wszystkim gorąca. W tej sukience
naprawdę świetnie wyglądasz, a kolor pasuje ci do cery. Ależ opina
ci ciało. – Uśmiecha się znacząco.
– Kate! – besztam ją.
– Mówię, jak jest, Ana. Całość wygląda świetnie. Będzie ci
jadł z ręki.
Usta zaciskam w cienką linię. Och, ty zupełnie nic nie
rozumiesz.
– Życz mi powodzenia.
– Potrzebujesz tego na randkę? – Marszczy z konsternacją
brwi.
– Tak.
– Cóż, wobec tego powodzenia. – Ściska mnie, a potem
wychodzę.
Muszę prowadzić na bosaka. Wanda, mój garbus, nie jest
przystosowana do kierowcy w szpilkach. Dokładnie o szóstej
pięćdziesiąt osiem podjeżdżam pod Heathmana i wręczam kluczyki
parkingowemu. Patrzy pytająco na mojego garbusa, ale go ignoruję.
Biorę głęboki oddech, zbieram się w sobie i wchodzę do hotelu.
Christian opiera się swobodnie o bar, popijając białe wino.
Tradycyjnie ma na sobie białą koszulę, a do tego czarne dżinsy,
czarny krawat i czarną marynarkę. Włosy ma potargane jak zawsze.
Wzdycham. Przez kilka sekund stoję w progu baru, patrząc na niego,
ciesząc oczy widokiem. Rzuca nerwowe – tak mi się wydaje –
spojrzenie w stronę wejścia i na mój widok nieruchomieje. Kilka
razy mruga powiekami, następnie na jego twarzy pojawia się leniwy,
seksowny uśmiech, na którego widok robi mi się gorąco. Mocno się
koncentrując na tym, aby nie przygryzać wargi, ruszam w jego stronę
świadoma tego, że ja, Anastasia Steele, Miss Gracji, mam na nogach
szpilki. Christian wychodzi mi na spotkanie.
– Wyglądasz oszałamiająco – mruczy, po czym nachyla się
i całuje mnie w policzek. – Sukienka, panno Steele. To mi się
podoba. – Ujmuje moje ramię i prowadzi do usytuowanego w kącie
boksu, po czym gestem przywołuje kelnera.
– Czego się napijesz?
Siadając, uśmiecham się chytrze pod nosem. Cóż,
przynajmniej mnie o to pyta.
– Poproszę o to samo, co ty. – Widzicie! Potrafię być
grzeczna i dobrze się zachowywać. Z rozbawieniem zamawia jeszcze
jeden kieliszek Sancerre i siada naprzeciwko mnie.
– Mają tu znakomicie zaopatrzoną piwniczkę – stwierdza.
Opiera łokcie na blacie i splata palce na wysokości ust. W jego
oczach błyszczą jakieś nieodgadnione uczucia. I oto jest... ten
znajomy prąd, który biegnie od niego, docierając do mego wnętrza.
Wiercę się zażenowana jego bacznym spojrzeniem. Serce wali mi jak
młotem. Muszę zachować spokój.
– Denerwujesz się? – pyta miękko.
– Tak.
Nachyla się ku mnie.
– Ja też – szepcze konspiracyjnie.
Podnoszę na niego wzrok. On? Zdenerwowany? Nigdy.
Mrugam, a on uśmiecha się do mnie uroczo. Pojawia się kelner
z winem dla mnie, małą miseczką mieszanki orzechów i drugą
z oliwkami.
– No więc jak to zrobimy? – pytam. – Omówimy po kolei
moje uwagi?
– Niecierpliwa jak zawsze, panno Steele.
– No, mogłam zapytać, co sądzisz na temat dzisiejszej
pogody.
Uśmiecha się i sięga po oliwkę. Wsuwa ją do ust, a moje
spojrzenie błądzi po tych ustach, które dotykały mego ciała...
wszystkich jego części. Oblewam się rumieńcem.
– Uważam, że dzisiejsza pogoda była wyjątkowo przeciętna.
– Uśmiecha się drwiąco.
– Czy pan sobie ze mnie drwi, panie Grey?
– Owszem, panno Steele.
– Wiesz, że ta umowa w sensie prawnym jest nieważna?
– W pełni jestem tego świadomy, panno Steele.
– Zamierzałeś mi o tym w ogóle powiedzieć?
Marszczy brwi.
– Sądzisz, że zmusiłbym cię do podpisania czegoś, na co nie
masz ochoty, a potem bym udawał, że zgodnie z prawem należysz
do mnie?
– No... tak.
– Nie masz o mnie zbyt dobrego zdania, prawda?
– Nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
– Anastasio, to nie ma znaczenia, czy umowa jest nieważna,
czy nie. Reprezentuje układ, który chciałbym z tobą stworzyć; czego
chciałbym od ciebie i czego ty możesz oczekiwać ode mnie. Jeśli ci
się to nie podoba, nie podpisuj. Jeśli podpiszesz, a potem uznasz,
że ci się nie podoba, w umowie jest aż nadto punktów, które
umożliwią ci odejście. Nawet gdyby była prawnie wiążąca, czy
naprawdę uważasz, że ciągałbym cię po sądach, gdybyś zdecydowała
się uciec?
Upijam spory łyk wina. Moja podświadomość stuka mnie
mocno w ramię. „Nie pij za dużo”.
– Takie relacje opierają się na szczerości i zaufaniu –
kontynuuje. – Jeśli mi nie ufasz w kwestii tego, jak daleko jestem
w stanie się posunąć, jak daleko jestem cię w stanie zabrać, jeśli nie
potrafisz być ze mną szczera, wtedy to się nie uda.
O rany, a więc się zaczyna. Jak daleko jest mnie w stanie
zabrać. Kuźwa. Co to znaczy?
– To całkiem proste, Anastasio. Ufasz mi czy nie? – Jego
oczy płoną.
– Czy podobne rozmowy odbywałeś z... eee... piętnastką?
– Nie.
– Dlaczego?
– Bo wszystkie były doświadczonymi uległymi. Wiedziały,
czego chcą w relacji ze mną i czego generalnie od nich oczekuję.
W ich przypadku trzeba było jedynie uzgodnić granice względne
i tego typu szczegóły.
– Macie jakiś swój sklep? Globalną sieć?
Śmieje się.
– Niezupełnie.
– W takim razie jak to działa?
– O tym właśnie chcesz rozmawiać? A może przejdziemy
do sedna sprawy? Do twoich uwag?
Przełykam ślinę. Czy mu ufam? Do tego się właśnie
wszystko sprowadza? Do zaufania? No ale to powinno przecież
obowiązywać obie strony. Pamiętam, jak się zirytował, kiedy
zadzwoniłam do José.
– Jesteś głodna? – pyta, odrywając mnie od rozważań.
O nie... jedzenie.
– Nie.
– Jadłaś coś dzisiaj?
Piorunuję go wzrokiem. Uczciwość... Kuźwa, moja
odpowiedź mu się nie spodoba.
– Nie – mówię cicho.
Mruży oczy.
– Musisz jeść, Anastasio. Możemy zjeść tutaj albo w moim
apartamencie. Jak wolisz?
– Myślę, że powinniśmy pozostać w miejscu publicznym,
na neutralnym gruncie.
Uśmiecha się sardonicznie.
– Naprawdę sądzisz, że to by mnie powstrzymało? – W jego
głosie pobrzmiewa zmysłowa groźba.
Otwieram szeroko oczy i ponownie przełykam ślinę.
– Mam taką nadzieję.
– Chodź, zarezerwowałem nam prywatną salę jadalną. Nie
miejsce publiczne. – Uśmiecha się do mnie enigmatycznie i wstaje,
wyciągając do mnie rękę. – Zabierz swój kieliszek – dodaje.
Podaję mu dłoń i staję obok niego. Christian puszcza mnie
i ujmuje za łokieć. Prowadzi mnie przez bar, a potem po schodach
na półpiętro. Podchodzi do nas mężczyzna w liberii Heathmana.
– Panie Grey, tędy, proszę.
Idziemy za nim przez część z pluszowymi kanapami
do ustronnej sali jadalnej. Tylko jeden stolik. Pomieszczenie jest
nieduże, ale urządzone z przepychem. Pod połyskującym żyrandolem
ustawiono stolik z kryształowymi kieliszkami, srebrnymi sztućcami
i bukietem białych róż. Ten wyłożony drewnem pokój ma swój
finezyjny urok. Kelner odsuwa dla mnie krzesło i siadam. Kładzie mi
na kolanach serwetkę. Christian siada naprzeciwko mnie. Zerkam
na niego.
– Nie przygryzaj wargi – mówi szeptem.
Marszczę brwi. Cholera. Nawet nie wiem, że to robię.
– Złożyłem już zamówienie. Mam nadzieję, że nie masz nic
przeciwko.
Szczerze mówiąc, czuję ulgę. Nie jestem pewna, czy potrafię
podejmować kolejne decyzje.
– Nie, oczywiście.
– Miło wiedzieć, że potrafisz być zgodna. No dobrze,
na czym stanęliśmy?
– Na sednie sprawy. – Upijam kolejny łyk wina. Naprawdę
jest przepyszne. Christian Grey dobrze wybiera wino. Przypomina
mi się ostatni łyk, jaki od niego otrzymałam, w moim łóżku.
Rumienię się na to wspomnienie.
– Tak, twoje uwagi. – Sięga do wewnętrznej kieszeni
marynarki i wyjmuje złożoną kartkę. Mój mejl. – Punkt 2. Zgoda.
Korzyść jest obopólna. Zmienię to.
Mrugam. A niech mnie... będziemy to omawiać punkt
po punkcie. Jakoś opuszcza mnie odwaga. Christian wydaje się taki
poważny. Posiłkuję się jeszcze jednym łykiem wina.
– Moje zdrowie seksualne – kontynuuje. – Cóż, wszystkie
moje poprzednie partnerki miały robione badania krwi, ja też robię je
regularnie co sześć miesięcy. Wszystkie wyniki mam w porządku.
Nigdy nie brałem narkotyków. Jeśli mam być szczery, to jestem ich
zaciekłym przeciwnikiem. Moja polityka to zero tolerancji dla
narkotyków i wśród pracowników przeprowadzam wyrywkowe testy
na ich obecność.
O matko... to dopiero szczyt kontroli. Mrugam zaszokowana.
– Nigdy nie miałem transfuzji krwi. Czy taka odpowiedź ci
wystarcza?
Kiwam głową.
– Następny punkt. Już wcześniej o tym wspomniałem.
Możesz odejść w każdej chwili, Anastasio. Nie powstrzymam cię.
Jeśli jednak odejdziesz, to będzie koniec. Tak żebyś miała tego
świadomość.
– Okej – mówię cicho. Jeśli odejdę, to będzie koniec. Ta myśl
jest zaskakująco bolesna.
Pojawia się kelner z pierwszym daniem. Jak ja mam teraz
jeść? O święty Barnabo, zamówił ostrygi na lodzie.
– Mam nadzieję, że lubisz ostrygi – mówi miękko Christian.
– Nigdy ich nie jadłam. – Nigdy.
– Naprawdę? Cóż. – Sięga po jedną. – Musisz tylko
przechylić i przełknąć. Myślę, że sobie poradzisz. – Wpatruje się
we mnie i wiem, do czego nawiązuje. Robię się szkarłatna na twarzy.
Uśmiecha się szeroko, wyciska na swoją ostrygę nieco cytryny,
a potem podnosi ją do ust. – Mhm, pyszna. Smakuje morzem. –
Uśmiecha się. – Śmiało – zachęca.
– Więc tego się nie żuje?
– Nie, Anastasio. – W jego oczach błyska rozbawienie.
Wygląda wtedy tak młodo.
Przygryzam wargę i wyraz jego twarzy natychmiast ulega
zmianie. Patrzy na mnie surowo. Biorę do ręki moją pierwszą
w życiu ostrygę. Okej... wyciskam na nią cytrynę, podnoszę do ust
i przechylam. Ześlizguje mi się do gardła, morska woda, sól,
cierpkość cytryny... och. Oblizuję wargi. Christian przygląda mi się
uważnie.
– No i?
– Zjem więcej – odpowiadam sucho.
– Grzeczna dziewczynka – mówi z dumą.
– Wybrałeś je celowo? To słynny afrodyzjak?
– Nie, to była pierwsza pozycja w menu. Z tobą nie
potrzebuję afrodyzjaków. Myślę, że to wiesz i myślę, że ty na mnie
reagujesz tak samo – odpowiada z prostotą. – No więc na czym
skończyliśmy? – Zerka na mój mejl, a ja sięgam po kolejną ostrygę.
On reaguje tak samo. Mam na niego wpływ... o kurczę.
– Posłuszeństwo we wszystkich kwestiach. Tak, chcę, aby tak
było. Potrzebuję tego. Potraktuj to jak odgrywanie roli, Anastasio.
– Ale martwię się tym, że zrobisz mi krzywdę.
– Jaką krzywdę?
– Fizyczną. – I duchową.
– Naprawdę sądzisz, że to zrobię? Przekroczę granice, które
jesteś w stanie znieść?
– Mówiłeś, że zrobiłeś w przeszłości komuś krzywdę.
– Owszem. To było dawno temu.
– Co jej zrobiłeś?
– Podwiesiłem ją pod sufitem w moim pokoju zabaw.
Właściwie to jedno z twoich pytań. Podwieszanie, po to właśnie są te
wszystkie karabińczyki. Do sznurów. Jeden ze sznurów
przywiązałem zbyt mocno.
Unoszę rękę, błagając, aby przestał.
– Nie muszę wiedzieć więcej. Więc nie będziesz mnie
podwieszał?
– Nie, jeśli naprawdę tego nie chcesz. Może to być twoja
granica bezwzględna.
– Okej.
– No więc posłuszeństwo, sądzisz, że dasz radę?
Wpatruje się we mnie intensywnie. Mijają sekundy.
– Mogłabym spróbować – szepczę.
– Świetnie. – Uśmiecha się. – Teraz okres obowiązywania.
Jeden miesiąc zamiast trzech to naprawdę mało, zwłaszcza że jeden
weekend w miesiącu chcesz spędzać osobno. Nie sądzę, abym
wytrzymał bez ciebie tak długo. Teraz też nie potrafię. – Milknie.
Nie może beze mnie wytrzymać? Że niby co?
– Co powiesz na to: jeden dzień w jeden weekend w miesiącu
masz dla siebie, ale tego tygodnia dajesz mi jedną noc w środku
tygodnia?
– W porządku.
– I proszę, spróbujmy przez trzy miesiące. Jeśli ci się nie
spodoba, zawsze będziesz mogła odejść.
– Trzy miesiące? – Czuję się, jakbym miała pójść
do więzienia. Biorę kolejny łyk wina i częstuję się ostrygą. Myślę,
że mogłabym je polubić.
– Kwestia własności, cóż, to jedynie terminologia, ściśle
związana z główną zasadą posłuszeństwa. Służy temu, abyś się
odpowiednio nastawiła, abyś zrozumiała, o co mi chodzi. I chcę,
żebyś wiedziała, że kiedy przekroczysz mój próg jako uległa, zrobię
z tobą, co tylko będę chciał. Musisz to ochoczo przyjmować. Dlatego
właśnie musisz mi ufać. Będę się z tobą pieprzył, kiedy będę chciał,
jak będę chciał i gdzie będę chciał. Będę cię dyscyplinował,
ponieważ ty będziesz niegrzeczna. Będę cię szkolił i uczył
sprawiania mi przyjemności. Ale wiem, że to dla ciebie nowość.
Na początku nie będziemy się spieszyć i będę ci pomagał. Będziemy
realizować różne scenariusze. Chcę, abyś mi ufała, ale wiem,
że muszę zasłużyć na twoje zaufanie i tak właśnie zrobię.
Mówi to tak żarliwie i hipnotyzująco. Widać, że to jego
obsesja, że on taki właśnie jest... Nie mogę oderwać od niego
wzroku. On naprawdę bardzo, ale to bardzo tego pragnie. Milknie
i patrzy na mnie.
– Nadal tu jesteś? – pyta ciepłym, uwodzicielskim szeptem.
Pociąga łyk wina, nie odrywając wzroku od mojej twarzy.
W drzwiach pojawia się kelner i Christian ledwie
zauważalnie kiwa głową, pozwalając mu sprzątnąć ze stołu.
– Chciałabyś jeszcze wina?
– Prowadzę.
– Wobec tego woda?
Kiwam głową.
– Gazowana czy niegazowana?
– Gazowana.
Kelner wychodzi.
– Jesteś bardzo milcząca – stwierdza Christian.
– Za to ty wielomówny.
Uśmiecha się.
– Dyscyplina. Jest bardzo cienka granica między
przyjemnością a bólem, Anastasio. To dwie strony tej samej monety,
jedna nie istnieje bez drugiej. Mogę ci pokazać, jak przyjemny
potrafi być ból. Teraz mi nie wierzysz, ale o to właśnie mi chodzi,
gdy mówię o zaufaniu. Będziesz czuć ból, ale nie taki, którego nie
jesteś w stanie znieść. No i znowu pojawia się kwestia zaufania.
Ufasz mi, Ana?
Ana!
– Ufam. – Moja odpowiedź jest spontaniczna,
niepoprzedzona myśleniem... ponieważ to prawda – rzeczywiście mu
ufam.
– No to świetnie. – Widać, że mu ulżyło. – Reszta to tylko
szczegóły.
– Ważne szczegóły.
– Okej, omówmy je.
W głowie mi się kręci od jego słów. Powinnam była zabrać
dyktafon Kate, aby później wszystko odsłuchać. Tyle informacji, tak
wiele do przeanalizowania. Zjawia się kelner z daniem głównym:
dorsz, szparagi i tłuczone ziemniaki z sosem holenderskim. Jeszcze
nigdy nie miałam tak nikłej ochoty na jedzenie.
– Mam nadzieję, że lubisz ryby – mówi grzecznie Christian.
Zaczynam grzebać widelcem w talerzu i wypijam spory łyk
wody. Ach, jaka szkoda, że to nie wino.
– Zasady. Porozmawiajmy o nich. Jedzenie zupełnie odpada?
– Tak.
– A mogę ująć to tak, że będziesz jeść przynajmniej trzy
posiłki dziennie?
– Nie. – W tym przypadku się nie ugnę. Nikt mi nie będzie
dyktował, co mam jeść. Jak się pieprzyć, zgoda, ale jedzenie... nie
ma mowy.
Zaciska usta.
– Muszę wiedzieć, że nie jesteś głodna.
Marszczę brwi. Dlaczego?
– Będziesz mi musiał zaufać.
Przygląda mi się przez chwilę i w końcu daje za wygraną.
– Bingo, panno Steele – mówi cicho. – Odpuszczam jedzenie
i sen.
– Dlaczego nie mogę na ciebie patrzeć?
– Tak już jest w układzie Pan/Uległa. Przyzwyczaisz się.
Czy rzeczywiście?
– Dlaczego nie mogę cię dotykać?
– Bo nie.
Zaciska usta w wąską linię.
– Z powodu pani Robinson?
Patrzy na mnie dziwnie.
– Skąd ci to przyszło do głowy? – Po chwili zaczyna
rozumieć. – Sądzisz, że mam po niej uraz?
Kiwam głową.
– Nie, Anastasio. To nie ona jest powodem. Poza tym pani
Robinson nie pozwoliłaby mi na coś takiego.
Och... ale ja muszę. Wydymam wargi.
– Więc nie ma to nic wspólnego z nią.
– Nie. I nie chcę także, abyś sama się dotykała.
Słucham? Ach tak, ten punkt o zakazie masturbacji.
– A tak z ciekawości... dlaczego?
– Ponieważ chcę twojej całej przyjemności. – Głos ma
zachrypły, lecz pełen determinacji.
Och... na to nie mam żadnej odpowiedzi. Z jednej strony
zachowuje się w stylu „Chcę przygryźć tę wargę”, z drugiej jest taki
egoistyczny. Marszczę brwi i wkładam do ust kęs dorsza, próbując
ocenić, na jakie Christian poszedł ustępstwa. Jedzenie, sen. Nie
zamierza się spieszyć, a nie omówiliśmy jeszcze granic względnych.
Ale nie jestem pewna, czy potrafię to zrobić przy jedzeniu.
– Masz o czym myśleć, prawda?
– Tak.
– Chcesz porozmawiać także o granicach względnych?
– Nie przy jedzeniu.
Uśmiecha się.
– Wrażliwy żołądek?
– Coś w tym rodzaju.
– Niewiele zjadłaś.
– Wystarczająco.
– Trzy ostrygi, cztery kęsy dorsza, jeden szparag, zero
ziemniaków, orzeszków, oliwek, a przez cały dzień nie jadłaś.
Powiedziałaś, że mogę ci ufać.
Jezu. Wszystko notował.
– Christian, proszę, nie każdego dnia odbywam tego typu
rozmowy.
– Musisz być sprawna i zdrowa, Anastasio.
– Wiem.
– A w tej właśnie chwili mam ochotę zedrzeć z ciebie tę
sukienkę.
Przełykam ślinę. Zedrzeć ze mnie sukienkę Kate. Czuję ucisk
w żołądku. Mięśnie, z którymi coraz lepiej się znam. Ale nie mogę
na to pozwolić. Jego największa broń, znowu użyta przeciwko mnie.
Jest świetny, jeśli chodzi o seks – nawet ja do tego doszłam.
– Nie sądzę, aby to był dobry pomysł – mówię cicho. – Nie
zjedliśmy deseru.
– Masz ochotę na deser? – prycha.
– Tak.
– Ty mogłabyś być deserem – mruczy sugestywnie.
– Chyba nie jestem wystarczająco słodka.
– Anastasio, jesteś rozkosznie słodka. Ja to wiem.
– Christian. Używasz seksu jako broni. To naprawdę nie fair
– szepczę, wpatrując się w dłonie. A potem podnoszę wzrok i patrzę
mu prosto w oczy. Unosi zaskoczony brwi. Widzę, że przetrawia
moje słowa. Z namysłem gładzi się po brodzie.
– Masz rację. Tak robię. Używam tego, co znam, Anastasio.
Nie zmienia to faktu, że bardzo cię pragnę. Tutaj. Teraz.
Jak może mnie uwieść wyłącznie głosem? Oddycham
z trudem, a w żyłach krąży mi gorąca krew.
– Chciałbym czegoś spróbować – wyrzuca z siebie.
Marszczę brwi. Dopiero co dał mi tyle do przemyślenia,
a teraz jeszcze coś.
– Gdybyś była moją uległą, nie musiałbym o tym myśleć.
Byłoby łatwo. – Głos ma miękki, uwodzicielski. – Te wszystkie
decyzje, w ogóle byś ich nie musiała podejmować. Pytania w stylu:
czy to właściwe? Powinno wydarzyć się tutaj? Może wydarzyć się
teraz? Nie musiałabyś zawracać sobie głowy takimi szczegółami. Ja
bym to robił, twój Pan. I wiem, że pragniesz mnie teraz, Anastasio.
Skąd to wie?
– Wiem, ponieważ...
O kuźwa, odpowiada na pytanie, które zadałam w myślach.
Na domiar wszystkiego jest jasnowidzem?
– ...zdradza cię twoje ciało. Zaciskasz uda, jesteś
zarumieniona i masz przyspieszony oddech.
Okej, tego już za wiele.
– Skąd wiesz o moich udach? – W moim głosie słychać
niedowierzanie. Są przecież schowane pod stołem.
– Poczułem, że obrus się rusza, no i zaryzykowałem,
opierając się na latach doświadczenia. Mam rację, prawda?
Rumienię się i wbijam wzrok w dłonie. To mi właśnie
przeszkadza w tej grze w uwodzenie. To on zna i rozumie zasady. Ja
jestem zbyt naiwna i niedoświadczona. Moim jedynym przykładem
jest Kate, a ona nie daje facetom wciskać sobie kitu. Pozostałe moje
wzorce są fikcyjne: Elizabeth Bennet byłaby oburzona, Jane Eyre
przerażona, a Tessa by uległa, tak jak ja.
– Nie skończyłam jeszcze dorsza.
– Wolisz zimnego dorsza ode mnie?
Unoszę głowę i widzę, że w jego oczach połyskuje roztopione
srebro.
– Sądziłam, że lubisz, jak wszystko zjadam.
– W tym momencie, panno Steele, gówno mnie obchodzi
twoje jedzenie.
– Christian. Nie grasz fair.
– Wiem. Mam tak od zawsze.
Moja wewnętrzna bogini marszczy brwi. „Potrafisz to zrobić”
– nakłania mnie. – „Ograć tego boga seksu w jego własnej grze”.
Potrafię? Okej. Co mam zrobić? Niedoświadczenie to kamień
u mojej szyi. Nabijając na widelec kawałek szparaga, patrzę
na Christiana i przygryzam wargę. Następnie bardzo powoli wsuwam
koniuszek zimnego szparaga do ust i ssę.
Oczy Christiana minimalnie się rozszerzają, ale i tak to
zauważam.
– Anastasio. Co ty robisz?
Odgryzam końcówkę.
– Jem szparaga.
Christian poprawia się na krześle.
– Myślę, że się ze mną bawisz, panno Steele.
Udaję niewiniątko.
– Ja tylko kończę posiłek, panie Grey.
W tej właśnie chwili kelner puka do drzwi i nie czekając
na zaproszenie, wchodzi. Patrzy na Christiana, który marszczy brwi,
ale po chwili kiwa głową, więc kelner zabiera nasze talerze. Czar
pryska. A mnie wraca rozsądek. Muszę jechać. Jeśli zostanę, nasze
spotkanie skończy się w wiadomy sposób, a po takiej rozmowie
potrzebne mi pewne granice. Choć moje ciało pragnie jego dotyku,
rozum się buntuje. Potrzebny mi dystans, abym mogła przemyśleć to,
o czym rozmawialiśmy. Nadal nie podjęłam decyzji, a jego urok
i sprawność seksualna wcale mi tego nie ułatwiają.
– Masz ochotę na deser? – pyta grzecznie Christian.
Spojrzenie nadal ma gorące.
– Nie, dziękuję. Chyba powinnam się zbierać. – Wpatruję się
w dłonie.
– Zbierać? – Nie potrafi ukryć zaskoczenia.
Kelner wychodzi pospiesznie.
– Tak. – To właściwa decyzja. Jeśli tu zostanę, w tym pokoju
razem z nim, przeleci mnie. Wstaję zdecydowanie. – Oboje nas jutro
czeka uroczystość wręczania dyplomów.
Christian automatycznie wstaje, jak zawsze dżentelmen.
– Nie chcę, żebyś jechała.
– Proszę... muszę.
– Dlaczego?
– Ponieważ muszę przemyśleć tak wiele spraw... i potrzebny
mi dystans.
– Mógłbym cię zmusić, żebyś została.
– Wiem, ale nie chcę, abyś to robił.
Przeczesuje palcami włosy i przygląda mi się uważnie.
– Wiesz, kiedy wpadłaś do gabinetu, aby przeprowadzić
ze mną wywiad, niemal jedyne, co mówiłaś to „tak, proszę pana”
i „nie, proszę pana”. Pomyślałem, że jesteś urodzoną uległą. Ale jeśli
mam być szczery, Anastasio, nie jestem pewny, czy w tym twoim
apetycznym ciele drzemie choć odrobina uległości. – Przysuwa się
powoli w moją stronę.
– Możliwe, że masz rację – odpowiadam bez tchu.
– Chcę otrzymać szansę zbadania, czy tak jest rzeczywiście –
mruczy, patrząc na mnie. Unosi rękę i przesuwa kciukiem po mojej
dolnej wardze. – Nie potrafię inaczej, Anastasio. Taki już jestem.
– Wiem.
Nachyla się, aby mnie pocałować, ale zatrzymuje się, nim
jego usta stykają się z moimi. Spojrzeniem szuka moich oczu,
pragnąc, pytając o pozwolenie. Wysuwam usta i całuje mnie,
a ponieważ nie wiem, czy jeszcze kiedyś to zrobi, wkładam w to całą
siebie – palce wplatam w jego włosy, przyciągając go do siebie,
otwieram usta, językiem szukam jego języka. Christian pogłębia
pocałunek, reagując na moją żarliwość. Dłoń przesuwa w dół moich
pleców i przyciska mnie mocno do swego ciała.
– Nie namówię cię, abyś została? – pyta pomiędzy
pocałunkami.
– Nie.
– Spędź ze mną noc.
– Bez dotykania? Nie.
Jęczy.
– Jesteś niemożliwa. – Odsuwa się i patrzy na mnie. –
Dlaczego mam wrażenie, że się ze mną żegnasz?
– Dlatego, że właśnie wychodzę.
– Nie to mam na myśli i doskonale o tym wiesz.
– Christianie, muszę wszystko przemyśleć. Nie wiem, czy
potrafię być w takim związku, jakiego pragniesz.
Zamyka oczy i opiera czoło o moje, a nasze oddechy się
uspokajają. Po chwili całuje mnie w czoło, robi głęboki wdech,
następnie mnie puszcza i cofa się kilka kroków.
– Jak sobie pani życzy, panno Steele – mówi spokojnie. –
Odprowadzę cię do holu.
Wyciąga rękę. Schylam się, podnoszę torebkę i podaję mu
dłoń. Cholera jasna, możliwe, że to koniec. Potulnie schodzę za nim
ze schodów. Swędzi mnie skóra, w uszach dudni krew. To może być
nasze pożegnanie, jeśli nie zdecyduję się przyjąć jego propozycji.
Serce ściska mi się boleśnie.
– Masz bilet parkingowy?
Sięgam do torebki, podaję mu go, a on z kolei wręcza bilet
odźwiernemu. Zerkam na niego, gdy tak stoimy i czekamy.
– Dziękuję za kolację – bąkam.
– Jak zawsze cała przyjemność po mojej stronie, panno Steele
– odpowiada grzecznie, choć widać, że pogrążony jest we własnych
myślach.
Gdy podnoszę na niego wzrok, utrwalam w pamięci jego
piękny profil. Dręczy mnie bolesna świadomość, że mogę go już
więcej nie zobaczyć. Christian odwraca się nagle i wbija we mnie
świdrujący wzrok.
– W weekend przeprowadzasz się do Seattle. Jeśli podejmiesz
właściwą decyzję, to możemy spotkać się w sobotę? – W jego głosie
słychać wahanie.
– Zobaczymy. Może.
Przez chwilę na jego twarzy widać ulgę, ale zaraz potem
marszczy brwi.
– Zrobiło się chłodno, nie masz żakietu?
– Nie.
Kręci z irytacją głową i zdejmuje marynarkę.
– Proszę. Nie chcę, żebyś się przeziębiła.
Mrugam powiekami, gdy przytrzymuje ją dla mnie. A kiedy
wyciągam ręce do tyłu, przypomina mi się, jak podczas naszego
pierwszego spotkania pomógł mi założyć płaszcz – i jak zareagowało
na to moje ciało. Marynarka jest ciepła, za duża i pachnie nim...
przepysznie.
Przed hotelem zatrzymuje się mój samochód. Christianowi
opada szczęka.
– Będziesz jechać tym czymś? – Jest zbulwersowany. Bierze
mnie za rękę i wyprowadza na zewnątrz. Chłopak parkingowy
wyskakuje z auta i wręcza mi kluczyki, a Christian spokojnie daje
mu napiwek.
– Czy to jest sprawne? – Patrzy na mnie groźnie.
– Tak.
– Da radę dowieźć cię do Seattle?
– Owszem.
– Bezpiecznie?
– Tak – warczę z rozdrażnieniem. – Zgoda, Wanda jest stara.
Ale jest moja i w pełni sprawna. Kupił mi ją ojczym.
– Och, Anastasio, myślę, że przydałoby ci się coś lepszego.
– Co masz przez to na myśli? – Już rozumiem. – Nie kupisz
mi samochodu.
Patrzy na mnie spode łba.
– Zobaczymy – mówi sucho.
Krzywi się, gdy otwiera przede mną drzwi i pomaga wsiąść.
Zdejmuję buty i opuszczam szybę. Christian przygląda mi się
z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
– Jedź bezpiecznie – mówi cicho.
– Do widzenia, Christianie. – Głos mam nabrzmiały
niechcianymi łzami. Jezu, nie będę płakać. Posyłam mu blady
uśmiech.
Gdy odjeżdżam, czuję ściskanie w piersi, a z moich oczu
zaczynają płynąć łzy. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego płaczę.
Wszystko mi wyjaśnił. Postawił sprawę jasno. Pragnie mnie, ale
prawda jest taka, że potrzebuję czegoś więcej. Chcę, żeby pragnął
mnie tak, jak ja jego, a w głębi duszy wiem, że to niemożliwe.
Jestem tym wszystkim przytłoczona.
Nawet nie mam pojęcia, jak go zaklasyfikować. Czy jeśli się
zgodzę... to będzie moim chłopakiem? Czy będę go mogła
przedstawić znajomym? Chodzić z nim do barów, kina, na kręgle?
Prawda jest taka, że nie wydaje mi się. Nie pozwoli mi się dotknąć
i nie pozwoli mi ze sobą spać. Wiem, że dotąd tego nie miałam, ale
chcę mieć w przyszłości. Przyszłości, która nijak ma się do jego
wyobrażeń.
Jeśli natomiast się zgodzę, a za trzy miesiące on powie „nie”,
powie, że ma dość prób przekształcenia mnie w kogoś, kim nie
jestem? Jak się wtedy będę czuć? Zainwestuję emocjonalnie trzy
miesiące, robiąc różne rzeczy, choć wcale nie mam pewności, czy
ich pragnę. I jeśli wtedy on powie „nie”, koniec umowy, jak sobie
poradzę z jego odrzuceniem? Być może najlepiej dać sobie spokój
od razu i wyjść z tego względnie obronną ręką.
Ale myśl, że miałabym się z nim więcej nie spotkać, jest
koszmarna. Jak to możliwe, że tak szybko zagościł na stałe w moich
myślach? Nie może chodzić wyłącznie o seks... prawda? Ocieram łzy
wierzchem dłoni. Nie mam ochoty analizować uczuć, które do niego
żywię. Przeraża mnie to, co mogłabym odkryć. I co ja mam teraz
zrobić?
Podjeżdżam pod nasze mieszkanie. W oknach ciemno. Kate
musiała gdzieś wyjść. Czuję ulgę. Nie chcę, by znowu przyłapała
mnie na płaczu. Gdy się rozbieram, uruchamiam to podłe urządzenie,
no i się okazuje, że w skrzynce czeka wiadomość od Christiana.

Nadawca: Christian Grey
Temat: Dzisiejszy wieczór
Data: 25 maja 2011, 22:01
Adresat: Anastasia Steele
Nie rozumiem, dlaczego dziś uciekłaś. Mam szczerą nadzieję,
że udzieliłem satysfakcjonujących odpowiedzi na wszystkie Twoje
pytania. Wiem, że masz teraz o czym myśleć i żywię gorącą
nadzieję, że poważnie się zastanowisz nad moją propozycją.
Naprawdę chcę, aby to się udało. I w ogóle nie będziemy się
spieszyć. Zaufaj mi.
Christian GreyPrezes, Grey Enterprises Holdings, Inc.

Jego mejl sprawia, że płacz przeradza się w szloch. Nie
jestem fuzją, nie jestem nabytkiem. A czytając tę wiadomość, takie
właśnie można odnieść wrażenie. Nie odpisuję. Nie wiem po prostu,
co mam mu powiedzieć. Wkładam piżamę i otulając się jego
marynarką, wchodzę pod kołdrę. Gdy leżę, wpatrując się
w ciemności, myślę o tych wszystkich razach, kiedy mnie ostrzegał,
abym trzymała się od niego z daleka.
Anastasio, powinnaś się trzymać ode mnie z daleka. Nie
jestem mężczyzną dla ciebie.
Nie bawię się w dziewczyny.
Nie jestem romantykiem.
Nie kocham się.
Tyle tylko wiem.
I gdy szlocham cicho w poduszkę, chwytam się tego
ostatniego zdania. Ja też tylko tyle wiem. Być może razem jesteśmy
w stanie dowiedzieć się więcej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz