09 maja 2013

ROZDZIAŁ SIÓDMY


Pierwsze, co zwraca moją uwagę, to zapach: skóra, drewno,
środek do polerowania o delikatnie wyczuwalnej nucie cytrusowej.
Bardzo przyjemny. Światło jest stonowane, subtelne. Prawdę
mówiąc, nie widzę jego źródła; ukryte jest gdzieś pod gzymsem
wokół ścian, roztaczając nastrojową poświatę. Ściany i sufit są
w odcieniu bordowym, co sprawia, że spore pomieszczenie wydaje
się bardziej przytulne, a podłogę pokrywa stary lakierowany parkiet.
Na ścianie naprzeciwko drzwi widzę duży drewniany krzyż,
przymocowany na kształt litery X. Wykonano go z lakierowanego
mahoniu, a na każdym końcu znajdują się kajdanki. Pod sufitem
podwieszono wielką żelazną kratę o wymiarach co najmniej metr
na półtora, a z niej zwisają najprzeróżniejsze sznury, łańcuchy
i błyszczące kajdany. Na ścianie obok drzwi przymocowano dwa
długie, lakierowane, misternie rzeźbione kawałki drewna, trochę
przypominające szczeble balustrady, ale dłuższe, a na nich
zawieszono zaskakującą kolekcję rózg, pejczy, szpicrut i śmiesznych
kijków z piórami.
W pobliżu drzwi stoi pokaźnych rozmiarów mahoniowa
komoda z mnóstwem szuflad wyglądających tak, jakby
przechowywano w nich eksponaty w starym muzeum. Przez chwilę
się zastanawiam, co rzeczywiście się w nich kryje. A chcę to w ogóle
wiedzieć? W kącie na końcu pomieszczenia stoi ławka obita
czerwonobrunatną skórą, a na ścianie obok przymocowano
drewniany błyszczący wieszak, który wygląda jak uchwyt na kije
do bilardu. Po dokładniejszych oględzinach stwierdzam, że zamiast
kijów znajdują się tam laski o różnej długości i średnicy.
W przeciwległym kącie stoi solidny, niemal dwumetrowy stół –
lakierowane drewno plus rzeźbione nogi – a pod nim dwa taborety.
Ale to łóżko jest elementem dominującym w tym
pomieszczeniu. Olbrzymi, ozdobnie rzeźbiony mebel w stylu rokoko,
z czterema kolumienkami. Wygląda mi to na koniec dziewiętnastego
wieku. Pod baldachimem dostrzegam kolejne połyskujące łańcuchy
i kajdanki. Na łóżku nie ma pościeli... jedynie materac obity
czerwoną skórą i kilka poduszek z czerwonej satyny.
W nogach łóżka, w odległości zaledwie pół metra stoi duża
kanapa w kolorze ciemnobrunatnym: dokładnie na środku
pomieszczenia, przodem do łóżka. Dziwne ustawienie, kanapa
naprzeciwko łóżka...? I uśmiecham się do siebie – akurat kanapę
uznałam za dziwną, gdy tymczasem to właśnie ona jest tutaj
najzwyczajniejszym elementem wyposażenia. Unoszę głowę
i przyglądam się sufitowi. W różnych odległościach przytwierdzono
do niego karabińczyki. Ciekawe po co. W sumie dziwne, ale to całe
drewno, ciemne ściany, nastrojowe oświetlenie i ciemnobrunatna
skóra czynią to pomieszczenie delikatnym i romantycznym... Wiem,
że prawda jest zgoła inna, ale taki jest właśnie romantyzm w stylu
Christiana.
Odwracam się i widzę, że uważnie mnie obserwuje, tak jak
się zresztą spodziewałam. Z jego twarzy nie da się wyczytać zupełnie
nic. Wchodzę do środka, a on za mną. Zaintrygowało mnie to coś
z piórkami. Dotykam z wahaniem. Jest wykonane z zamszu
i wygląda jak mały bicz, ale jest bardziej gęsty, a na końcach
przymocowano maleńkie plastikowe koraliki.
– To pejcz. – Głos Christiana jest cichy i miękki.
Pejcz... hmm. Chyba jestem zaszokowana. Moja
podświadomość dała drapaka, sparaliżowało ją albo po prostu
wyzionęła ducha. Ja też jestem jak sparaliżowana. Jestem w stanie
obserwować i chłonąć nowe informacje, ale nie mówić,
co w związku z tym czuję. Jak się powinno zareagować na wieść,
że twój potencjalny kochanek to pokręcony sadysta lub masochista?
Strach... tak... to uczucie jest chyba nadrzędne. Teraz je rozpoznaję.
I dziwne, ale nie strach przed nim – nie sądzę, aby zrobił mi
krzywdę, no, przynajmniej nie bez mojej zgody. Tyle pytań
przebiega mi przez głowę. Dlaczego? Jak? Kiedy? Jak często? Kto?
Podchodzę do łóżka i przesuwam dłonią po jednej z ozdobnie
rzeźbionych kolumienek. Jest solidna i niezwykle piękna.
– Powiedz coś – nakazuje Christian. Głos ma łagodny, ale to
tylko pozory.
– Ty robisz to ludziom czy oni tobie?
Kąciki jego ust unoszą się. Jest albo rozbawiony, albo czuje
ulgę.
– Ludziom? – Kilka razy mruga powiekami, jakby się
zastanawiał nad odpowiedzią. – Robię to kobietom, które mają na to
ochotę.
Nie rozumiem.
– Skoro masz ochotniczki, to dlaczego przyprowadziłeś tutaj
mnie?
– Ponieważ chcę robić to z tobą. Bardzo chcę.
– Och – gwałtownie łapię powietrze. Dlaczego?
Niespiesznie przechodzę na koniec pomieszczenia i klepię
wysoką ławkę, po czym przesuwam dłonią po skórzanym siedzisku.
On lubi robić kobietom krzywdę. Ta myśl jest mocno
przygnębiająca.
– Jesteś sadystą?
– Jestem Panem. – Szare oczy płoną.
– A co to znaczy? – pytam szeptem.
– To znaczy, że chcę, abyś dobrowolnie mi się poddawała.
Marszczę brwi, próbując przyswoić jego słowa.
– A po cóż miałabym to robić?
– Aby mnie zadowolić – szepcze, przechylając głowę. Przez
jego twarz przemyka cień uśmiechu.
Zadowolić go! Chce, abym go zadowoliła! Zadowoliła
Christiana Greya. I w tym momencie dociera do mnie, że owszem,
dokładnie na to mam ochotę. Pragnę, aby był ze mnie zadowolony.
To jak objawienie.
– Upraszczając, chcę, abyś sprawiała mi przyjemność – mówi
miękko. Głos ma hipnotyzujący.
– A w jaki sposób? – W ustach czuję suchość i żałuję, że nie
wypiłam więcej wina. Okej, rozumiem kwestię zadowalania, ale
zastanawia mnie ta cała otoczka rodem z elżbietańskiego buduaru.
Czy rzeczywiście chcę poznać odpowiedź?
– Mam pewne zasady i chcę, abyś ich przestrzegała, dla
swojego dobra i mojej przyjemności. Jeśli będziesz postępować
zgodnie z tymi zasadami, spotka cię nagroda. Jeśli nie, będę cię
musiał ukarać – szepcze.
Zerkam na stojak z laskami.
– A gdzie w tym miejsce tego wszystkiego? – Zataczam ręką
szeroki łuk.
– To część pakietu motywującego. Zarówno nagroda, jak
i kara.
– Masz więc frajdę z nakłaniania mnie do robienia tego,
co mi każesz.
– Chodzi o zdobycie twojego zaufania i szacunku, tak żebyś
mi na to pozwoliła. Twoja uległość sprawi mi wiele przyjemności
i radości. Im większa twoja uległość, tym większa moja radość; to
bardzo proste równanie.
– Okej, a co z tego mam ja?
Wzrusza ramionami i minę ma niemal skruszoną.
– Mnie – odpowiada z prostotą.
O rany. Christian wpatruje się we mnie, przeczesując palcami
włosy.
– Niczego nie dajesz po sobie poznać, Anastasio – mówi
z rozdrażnieniem. – Zejdźmy na dół, gdzie łatwiej mi będzie się
skoncentrować. Twoja obecność tutaj mocno mnie rozprasza.
Wyciąga do mnie rękę, a ja waham się, czy ją ująć.
Kate mówiła, że jest niebezpieczny, i miała rację. Skąd
wiedziała? Jest niebezpieczny dla mego zdrowia, ponieważ wiem,
że się zgodzę. A część mnie tego nie chce. Część mnie ma ochotę
uciec z krzykiem z tego pokoju i wszystkiego, co sobą reprezentuje.
Zupełnie się w tym wszystkim gubię.
– Nie zrobię ci krzywdy, Anastasio. – Jego szare oczy patrzą
na mnie badawczo i wiem, że mówi prawdę. Ujmuję jego dłoń
i wyprowadza mnie na korytarz. – Coś ci pokażę. – Nie kierujemy
się ku schodom, lecz na prawo od „pokoju zabaw”, jak go nazywa.
Mijamy kilkoro drzwi, aż docieramy na sam koniec korytarza.
I wchodzimy do sypialni z dużym podwójnym łóżkiem, całej
w bieli... Wszystko jest białe: meble, ściany, pościel. Jest tu sterylnie
i zimno, ale przeszklona ściana zapewnia spektakularny widok
na Seattle.
– To będzie twój pokój. Możesz go umeblować, jak tylko
masz ochotę, mieć w nim, co tylko chcesz.
– Mój pokój? Oczekujesz ode mnie, że się tu wprowadzę? –
Nie potrafię ukryć przerażenia w głosie.
– Nie na stałe. Powiedzmy, że od piątkowego wieczoru
do niedzieli. Musimy o tym porozmawiać, uzgodnić wszystko. Jeśli
oczywiście tego chcesz – dodaje cicho i z wahaniem.
– Będę tu spać?
– Tak.
– Nie z tobą.
– Nie. Już ci mówiłem. Nie sypiam z nikim z wyjątkiem
ciebie, kiedy jesteś w stanie upojenia alkoholowego. – W jego
spojrzeniu widać reprymendę.
Zaciskam usta w cienką linię. Z tym akurat nie potrafię się
pogodzić. Miły, troskliwy Christian, który trzyma mnie, gdy
puszczam pawia w azalie, i ten potwór, który ma specjalny pokój
z pejczami i łańcuchami.
– Gdzie więc śpisz?
– Mój pokój jest na dole. Chodź, na pewno jesteś głodna.
– Dziwne, ale wygląda na to, że straciłam apetyt – mówię
z rozdrażnieniem.
– Musisz jeść, Anastasio – upomina mnie i biorąc za rękę,
prowadzi z powrotem na dół.
Gdy wracamy do niewiarygodnie wielkiego pomieszczenia,
ogarnia mnie strach. Stoję na skraju przepaści i muszę zdecydować,
czy skoczę, czy nie.
– Mam świadomość, że prowadzę cię mroczną ścieżką,
Anastasio, i dlatego naprawdę chcę, abyś to wszystko przemyślała.
Na pewno masz jakieś pytania – mówi, wchodząc do części
kuchennej. Puszcza moją dłoń.
Owszem, mam. Ale od czego zacząć?
– Podpisałaś oświadczenie o zachowaniu poufności, możesz
zapytać mnie, o co tylko chcesz, a ja udzielę ci odpowiedzi.
Staję przy barze śniadaniowym i obserwuję go, jak otwiera
lodówkę i wyjmuje deskę z różnymi serami oraz duże kiście
zielonych i czerwonych winogron. Stawia deskę na blacie i zabiera
się za krojenie bagietki.
– Siadaj. – Pokazuje na jeden ze stołków barowych, a ja
spełniam jego polecenie. Jeśli mam zamiar w to wejść, będę się
musiała przyzwyczaić. Dociera do mnie, że Christian próbuje mną
dyrygować od samego początku naszej znajomości.
– Wspomniałeś coś o dokumentach.
– Tak.
– Jakie dokumenty masz na myśli?
– Cóż, nie licząc NDA[3], jest jeszcze umowa określająca,
co będziemy robić, a czego nie. Muszę znać twoje granice, a ty moje.
To umowa konsensualna, Anastasio.
– A jeśli nie będę chciała jej podpisać?
– Nic się wtedy nie stanie – odpowiada ostrożnie.
– Ale nie będą nas łączyć żadne relacje?
– Nie.
– Dlaczego?
– To jedyna relacja, jaka mnie interesuje.
– Dlaczego?
Wzrusza ramionami.
– Taki już jestem.
– Co do tego doprowadziło?
– A czemu ktoś jest taki, jaki jest? Trudno odpowiedzieć
na to pytanie. Dlaczego niektórzy lubią ser, a inni go nie znoszą? Ty
lubisz? Pani Jones, moja gospodyni, zostawiła nam go na kolację. –
Wyjmuje z szafki duże białe talerze i jeden stawia przede mną.
Rozmowa zeszła na ser... Jasny gwint.
– Jakich zasad muszę przestrzegać?
– Wszystkie zostały spisane. Przejrzymy je, jak już zjemy.
Jedzenie. Jak mogę teraz jeść?
– Naprawdę nie jestem głodna – szepczę.
– Zjesz coś – mówi dobitnie. Dominujący Christian,
wszystko staje się jasne. – Masz ochotę na jeszcze jeden kieliszek
wina?
– Tak, poproszę.
Nalewa wino, a potem siada obok mnie. Upijam szybki łyk.
– Smacznego, Anastasio.
Odrywam kilka winogron. To jakoś przełknę. Christian
mruży oczy.
– Długo już taki jesteś? – pytam.
– Tak.
– Łatwo znaleźć kobiety, które chcą robić coś takiego?
Unosi brew.
– Zdziwiłabyś się – rzuca sucho.
– W takim razie dlaczego ja? Naprawdę tego nie rozumiem.
– Anastasio, już ci mówiłem. Jest coś w tobie. Nie umiem
zostawić cię w spokoju. – Uśmiecha się ironicznie. – Jestem jak ćma,
która leci do ognia. – Jego głos staje się bardziej głęboki. – Bardzo
cię pragnę, zwłaszcza teraz, kiedy znowu przygryzasz wargę. –
Bierze głęboki oddech i przełyka ślinę.
Mój żołądek fika koziołka – on mnie pragnie... w pokręcony
sposób, zgoda, ale ten piękny, dziwny, perwersyjny mężczyzna
pragnie właśnie mnie.
– Myślę, że to ja jestem ćmą – burczę. I to ja się sparzę.
Jestem pewna.
– Jedz!
– Nie. Jeszcze niczego nie podpisałam, więc na razie będę
robić to, na co mam ochotę, jeśli ci to nie przeszkadza.
Spojrzenie mu łagodnieje, a na twarzy pojawia się uśmiech.
– Jak sobie pani życzy, panno Steele.
– Ile kobiet? – Zżera mnie ciekawość.
– Piętnaście.
Och... Sądziłam, że więcej.
– Przez długi okres?
– Niektóre tak.
– Zrobiłeś kiedyś którejś krzywdę?
– Tak.
O kuźwa.
– Poważną?
– Nie.
– A mi zrobisz?
– To znaczy?
– Fizycznie, czy skrzywdzisz mnie fizycznie?
– Ukarzę cię, kiedy zajdzie taka potrzeba, i wtedy będziesz
czuć ból.
Chyba robi mi się słabo. Pociągam kolejny łyk wina. Alkohol
– on mi doda odwagi.
– A ciebie ktoś kiedyś zbił? – pytam.
– Tak.
Och... A to niespodzianka. Nim zadam kolejne pytanie,
Christian przerywa tok moich myśli.
– Omówmy to w moim gabinecie. Chcę ci coś pokazać.
Trudno mi to wszystko ogarnąć. Niemądrze sądziłam,
że spędzę w łóżku tego mężczyzny noc pełną niebywałej
namiętności, a tymczasem negocjujemy warunki dziwacznego
układu.
Udaję się za nim do gabinetu, przestronnego pomieszczenia
z kolejnym oknem od sufitu do podłogi, wychodzącym na balkon.
Christian siada za biurkiem, gestem pokazuje, abym siadła
na skórzanym krześle naprzeciwko, i wręcza mi jakiś dokument.
– To są zasady. Mogą podlegać modyfikacjom. Stanowią
część umowy. Przeczytaj je, a potem porozmawiamy.
ZASADY
Posłuszeństwo:Uległa będzie wypełniać wszystkie wydawane przez
Pana polecenia bezzwłocznie i bez zastrzeżeń. Uległa wyrazi zgodę
na każdą czynność seksualną, którą Pan uzna za odpowiednią
i przyjemną, z wyjątkiem czynności wymienionych w granicach
bezwzględnych (Załącznik nr 2). Uczyni to z ochotą i bez wahania.
Sen:Uległa ma obowiązek spać minimum siedem godzin podczas
tych nocy, których nie spędza w towarzystwie Pana.
Jedzenie:Uległa będzie spożywać regularne posiłki w celach
zdrowotnych i dla zachowania dobrego samopoczucia z zalecanej
listy pokarmów (Załącznik nr 4). Uległa nie będzie podjadać między
posiłkami; wyjątek stanowią owoce.
Ubiór:W czasie obowiązywania niniejszej Umowy Uległa będzie
nosić wyłącznie te stroje, które zostały zaakceptowane przez Pana.
Pan ustanowi w tym celu specjalny budżet, z którego Uległa będzie
korzystać. Doraźnie Pan będzie towarzyszył Uległej podczas robienia
zakupów. Jeśli Pan wyrazi taką wolę, Uległa będzie w okresie
obowiązywania Umowy nosić ozdoby i dodatki wymagane przez
Pana, w jego obecności bądź w innym czasie, jaki Pan uzna
za stosowny.
Aktywność fizyczna:Pan zapewni Uległej usługi trenera osobistego
cztery razy w tygodniu po sześćdziesiąt minut – godziny do ustalenia
między trenerem a Uległą. Trener będzie zdawał Panu relację
z postępów czynionych przez Uległą.
Higiena osobista/dbanie o urodę: Uległa będzie przez cały czas czysta
i ogolona i/lub wydepilowana woskiem. Uległa będzie korzystać
z usług salonu piękności wybranego przez Pana. Częstotliwość
takich wizyt oraz rodzaj zabiegów ustala Pan.
Bezpieczeństwo:Uległa nie będzie nadużywać alkoholu, palić,
zażywać narkotyków ani narażać się na niepotrzebne
niebezpieczeństwo.
Zachowanie:Uległa nie będzie nawiązywać relacji seksualnych
z nikim poza Panem. Uległa będzie prowadzić się skromnie,
w sposób godny szacunku. Musi mieć świadomość, iż jej zachowanie
w bezpośredni sposób odbija się na Panu. Zostanie pociągnięta
do odpowiedzialności za wszelkie występki, wykroczenia
i niewłaściwe zachowanie, jakich się dopuści, nie przebywając
w towarzystwie Pana.
Niedotrzymanie któregoś z warunków wymienionych
powyżej będzie skutkować natychmiastowym wymierzeniem
kary, której charakter zostanie określony przez Pana.
O cholera.
– Granice bezwzględne? – pytam.
– Tak. Czego nie zrobisz ty, czego nie zrobię ja, musimy to
określić w naszej umowie.
– Nie jestem pewna w kwestii przyjmowania pieniędzy
na ubrania. Wydaje mi się to niewłaściwe. – Zażenowana poprawiam
się na krześle, a przez moją głowę przemyka słowo „dziwka”.
– Chcę nie szczędzić ci pieniędzy, pozwól, abym ci kupił
jakieś stroje. Możliwe, że będziesz mi towarzyszyć podczas różnych
wyjść i chcę, abyś dobrze wtedy wyglądała. Jestem przekonany,
że twoja pensja, kiedy już znajdziesz pracę, nie wystarczy na tego
rodzaju stroje, w jakich chciałbym cię widzieć.
– Nie muszę ich nosić, kiedy nie jestem z tobą?
– Nie.
– W porządku. – Potraktuję je jako uniform. – Nie chcę
ćwiczyć cztery razy w tygodniu.
– Anastasio, musisz być gibka, silna i wysportowana. Zaufaj
mi, przydadzą ci się te ćwiczenia.
– Ale nie cztery razy w tygodniu. Co powiesz na trzy?
– Chcę cztery razy.
– Sądziłam, że to negocjacje?
Zaciska usta.
– Okej, panno Steele, kolejna celna uwaga. Co powiesz
na trzy razy w tygodniu po godzinie i raz w tygodniu pół godziny?
– Trzy dni, trzy godziny. Mam przeczucie, że kiedy tu będę,
już ty mi zapewnisz odpowiednią porcję ćwiczeń.
Uśmiecha się szelmowsko i mam wrażenie, że w jego
spojrzeniu pojawia się ulga.
– Owszem. No dobrze, zgadzam się. Jesteś pewna, że nie
chcesz odbyć stażu w mojej firmie? Niezła z ciebie negocjatorka.
– Nie sądzę, aby to był dobry pomysł. – Przebiegam
wzrokiem po zasadach. Woskowanie! Woskowanie czego?
Wszystkiego? Uuu.
– No dobrze, granice. Oto moje. – Wręcza mi kolejną kartkę.
Granice bezwzględne
Żadnych czynów z udziałem ognia
Żadnych czynów z udziałem oddawania moczu, defekacji ani
ich produktów
Żadnych czynów z udziałem igieł, noży czy krwi
Żadnych czynów z udziałem narzędzi ginekologicznych
Żadnych czynów z udziałem dzieci bądź zwierząt
Żadnych czynów, które pozostawią na skórze trwałe ślady
Żadnych czynów wiążących się z kontrolą oddechu Uch. On
to musi wszystko spisać! Oczywiście – to się wydaje bardzo
rozsądne i szczerze mówiąc, niezbędne... Chyba nikt zdrowy
psychicznie nie miałby ochoty na te wszystkie rzeczy? Mimo
wszystko robi mi się niedobrze.
– Chciałabyś coś dodać? – pyta grzecznie Christian.
Kuźwa. Nie mam pojęcia. Kompletnie mnie zatkało.
Patrzy na mnie i marszczy brwi.
– Jest coś, czego nie zrobisz?
– Nie wiem.
– Jak to nie wiesz?
Wiercę się na krześle i przygryzam wargę.
– Nigdy nic takiego nie robiłam.
– Cóż, a kiedy uprawiałaś seks, spotkałaś się z czymś,
na co nie miałaś ochoty?
Po raz pierwszy od naprawdę dawna oblewam się
rumieńcem.
– Możesz mi powiedzieć, Anastasio. Musimy być wobec
siebie szczerzy, inaczej to się nie uda.
Wbijam wzrok w splecione dłonie.
– Mów.
– Cóż... jeszcze nigdy nie uprawiałam seksu, więc nie wiem –
odpowiadam cicho. Zerkam na niego. Wpatruje się we mnie
znieruchomiały i pobladły.
– Nigdy? – pyta szeptem. Kręcę głową. – Jesteś dziewicą? –
pyta zduszonym głosem. Kiwam głową, ponownie się rumieniąc.
Christian zamyka oczy i wygląda tak, jakby liczył do dziesięciu.
Kiedy je otwiera, piorunuje mnie wzrokiem. – Czemu mi tego,
kurwa, nie powiedziałaś? – warczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz