10 maja 2013
ROZDZIAŁ ÓSMY
Christian przeczesuje włosy palcami obu dłoni i w tę
i z powrotem przemierza gabinet. Obie dłonie oznaczają podwójną
irytację. Jego zwykle żelazne opanowanie lekko się zachwiało.
– Nie rozumiem, dlaczego mi nie powiedziałaś – gani mnie.
– Do tej pory ten temat nie wypłynął. Nie mam w zwyczaju
ujawniać swojej seksualnej przeszłości każdej nowo poznanej osobie.
Chodzi o to, że prawie się nie znamy. – Wpatruję się w swoje dłonie.
Dlaczego czuję się winna? Dlaczego on tak się wścieka? Zerkam
na niego.
– No cóż, ty wiesz teraz o mnie znacznie więcej – rzuca,
zaciskając usta. – Wiedziałem, że jesteś niedoświadczona, ale żeby
dziewica! – Wymawia to słowo, jakby było naprawdę sprośne. –
Do diabła, Ana, właśnie ci pokazałem... – warczy. – Niech Bóg mi
wybaczy. Czy ktoś cię wcześniej całował, poza mną?
– Oczywiście. – Staram się wyglądać na jak najbardziej
urażoną. No dobra, może dwa razy.
– Żaden przystojny młodzieniec nie zwalił cię z nóg?
Po prostu nie rozumiem. Masz dwadzieścia jeden lat, prawie
dwadzieścia dwa. Jesteś piękna. – Znów przeczesuje włosy.
Piękna. Rumienię się z zadowolenia. Christian Grey uważa,
że jestem piękna. Splatam palce i wpatruję się w nie intensywnie,
starając się ukryć niemądry uśmiech. „Może jest krótkowidzem” –
moja podświadomość wystawiła swą somnambuliczną głowę. Gdzie
się podziewała, kiedy jej potrzebowałam?
– I poważnie rozważasz, co chcę zrobić, gdy tymczasem nie
masz żadnego doświadczenia. – Ściąga brwi tak bardzo, że się
stykają. – Jak udało ci się uniknąć seksu? Powiedz mi, proszę.
Wzruszam ramionami.
– Nikt do tej pory, no wiesz... – Nie zabrał się do tego,
dopiero ty. A ty okazujesz się być jakimś potworem. – Dlaczego
jesteś na mnie taki zły? – szepczę.
– Nie jestem zły na ciebie, jestem zły na siebie. Po prostu
zakładałem... – wzdycha. Przygląda mi się przenikliwie i potrząsa
głową. – Chcesz już iść? – pyta łagodniej.
– Nie, chyba że ty chcesz, żebym poszła – szepczę. O nie...
Nie chcę iść.
– Oczywiście, że nie. Cieszę się, że tu jesteś. – Mówiąc to,
marszczy brwi, a potem spogląda na zegarek. – Późno już. –
Odwraca się, aby spojrzeć na mnie. – Przygryzasz wargę. – Głos ma
zachrypnięty i przygląda mi się badawczo.
– Przepraszam.
– Nie przepraszaj. Po prostu sam chciałbym ją ugryźć. I to
mocno.
Łapię powietrze... Jak on może mówić coś takiego i uważać,
że mnie to nie poruszy?
– Chodź – mruczy.
– Co?
– Zaraz naprawimy tę sytuację.
– Co masz na myśli? Jaką sytuację?
– Twoją sytuację, Ana. Będę się z tobą kochać, teraz.
– O! – Grunt usuwa mi się spod nóg. Wstrzymuję oddech.
– To znaczy jeśli chcesz. Wolę nie przeciągać struny.
– Sądziłam, że ty się nie kochasz. Sądziłam, że ostro się
pieprzysz. – Przełykam ślinę, czując, że nagle zaschło mi w gardle.
Posyła mi szelmowskie spojrzenie, którego skutki czuję
aż tam, na dole.
– Mogę zrobić wyjątek albo połączyć jedno z drugim,
zobaczymy. Naprawdę chcę się z tobą kochać. Proszę, pójdź ze mną
do łóżka. Chcę, żeby nasz układ wypalił, ale musisz wiedzieć,
w co się pakujesz. Możemy zacząć twoje szkolenie już dziś,
od podstaw. To nie znaczy, że stałem się nagle słodki
i romantyczny, to środek do celu, ale takiego, którego chcę, i mam
nadzieję, ty też go chcesz.
– Jego szare spojrzenie jest intensywne.
Czerwienię się... O rany... Marzenia się spełniają.
– Ale nie zrobiłam wszystkich wymaganych rzeczy z twojej
listy zasad. – Mój głos brzmi chropawo, niepewnie.
– Zapomnij o zasadach. Dziś wieczorem zapomnij
o wszystkich szczegółach. Pragnę cię. Pragnę od chwili, gdy wpadłaś
do mojego gabinetu i wiem, że ty też mnie pragniesz. Inaczej nie
siedziałabyś tutaj spokojnie, omawiając kary i granice bezwzględne.
Proszę, Ana, spędź ze mną tę noc. – Wyciąga rękę, jego oczy są
jasne, rozpalone... podniecone, a ja podaję mu swoją dłoń. Podnosi
mnie i bierze w ramiona, czuję jego smukłe ciało przy swoim,
zaskoczona tym nagłym manewrem. Gładzi mnie palcem po karku,
owija mój kucyk wokół nadgarstka i lekko pociąga, więc muszę
podnieść na niego wzrok.
– Jaka z ciebie dzielna młoda kobieta – szepcze. – Podziwiam
cię. – Jego słowa działają jak ładunek wybuchowy i moja krew wrze.
Pochyla się i delikatnie całuje mnie w usta, ssąc dolną wargę. – Chcę
gryźć tę wargę – mruczy w moje usta i ostrożnie przygryza je
zębami. Jęczę, a on się uśmiecha. – Proszę, Ana, pozwól mi się
z tobą kochać.
– Dobrze – szepczę, ponieważ po to tu jestem.
Uśmiecha się triumfalnie, puszcza mnie i chwyciwszy
za rękę, prowadzi przez apartament.
Sypialnia jest naprawdę duża. Sięgające do sufitu okna
wychodzą na rozświetlone, zabudowane wieżowcami Seattle. Ściany
są białe, a meble bladoniebieskie. Ogromne, ultranowoczesne łoże
wykonano z surowego, szarego drewna, wyglądającego jak drewno
wyrzucone przez fale, z czterema kolumnami, ale bez baldachimu.
Powyżej na ścianie wisi przepiękny obraz przedstawiający morze.
Trzęsę się jak liść. To jest to. Nareszcie, po tylu latach zrobię
to. Zrobię to z samym Christianem Greyem. Oddycham płytko i nie
mogę oderwać od niego wzroku. Zdejmuje zegarek, by położyć go
na komodzie z tego samego drewna, co łóżko, potem marynarkę,
którą wiesza na krześle. Pozostaje w białej lnianej koszuli i dżinsach.
Jest zabójczo przystojny. Ciemnomiedziane włosy ma w nieładzie,
koszula zwisa luźno, a oczy patrzą zuchwale. Ściąga swoje conversy,
a potem zdejmuje skarpetki. Stopy Christiana Greya... O rany...
Co jest w tych nagich stopach? Odwracając się, spogląda na mnie
z łagodnym wyrazem twarzy.
– Podejrzewam, że nie bierzesz tabletek.
Co?! Do diabła!
– Tak myślałem. – Otwiera górną szufladę komody i wyjmuje
paczkę prezerwatyw. Patrzy na mnie uważnie. – Chcesz, żeby
opuścić rolety?
– Wszystko mi jedno – szepczę. – Myślałam, że nie
pozwalasz nikomu spać w swoim łóżku.
– Kto mówi, że będziemy spać? – mruczy łagodnie.
– Och. – Jasny gwint.
Podchodzi do mnie powoli. Pewny siebie, seksowny,
z płonącymi oczami, a moje serce zaczyna łomotać. Krew szybciej
krąży w całym ciele. Podniecenie, gęste i gorące, wlewa się
do mojego podbrzusza. Christian staje naprzeciw mnie i patrzy mi
w oczy. Jest tak nieziemsko seksowny.
– Zdejmijmy ten żakiet, dobrze? – mówi miękko, ujmując
klapy i delikatnie zsuwając materiał z moich ramion. Kładzie żakiet
na krześle. – Zdajesz sobie sprawę z tego, jak bardzo cię pragnę, Ano
Steele? – szepcze. Oddycham płytko i nierówno. Nie mogę oderwać
od niego wzroku. Podnosi dłoń i delikatnie przesuwa palcem
po moim policzku. – Zdajesz sobie sprawę z tego, co z tobą zrobię? –
dodaje, głaszcząc moją brodę.
Mięśnie w najgłębszej, najciemniejszej części mnie kurczą się
w cudowny sposób. Ból jest tak słodki i ostry, że chcę zamknąć oczy,
ale jestem zahipnotyzowana spojrzeniem jego szarych oczu,
wpatrujących się płomiennie w moje. Pochyla się i całuje mnie. Jego
usta są pożądliwe i powolne, dopasowują się do moich. Zaczyna mi
rozpinać koszulę, składając delikatne jak piórko pocałunki na mojej
brodzie i w kącikach ust. Powoli zdejmuje ją ze mnie i opuszcza
na podłogę. Odsuwa się i przygląda mi się uważnie. Mam na sobie
bladoniebieski, koronkowy, idealnie dopasowany stanik. Dzięki
Bogu.
– Och, Ano – wzdycha. – Masz taką piękną skórę, jasną
i nieskazitelną. Pragnę całować każdy jej milimetr.
Rumienię się. O rany... Dlaczego powiedział, że nie może się
kochać? Zrobię wszystko, czego sobie życzy. Chwyta gumkę
do włosów, ściąga ją i wzdycha, widząc, jak moje włosy kaskadą
spływają na ramiona.
– Lubię brunetki – mruczy i zanurza obie dłonie we włosach,
chwytając moją głowę z obu stron. Jego pocałunek jest pożądliwy,
język i wargi zachęcające. Jęczę, a mój język nieśmiało dotyka jego.
Oplata mnie ramionami i przyciąga do siebie, ściskając mocno. Jedną
rękę nadal trzyma w moich włosach, podczas gdy druga wędruje
w dół kręgosłupa do mojej talii i niżej, do pupy. Ściska delikatnie
moje pośladki. Przysuwa mnie do swoich bioder, a ja czuję jego
erekcję, leniwie na mnie napierającą.
Znów jęczę w jego usta. Ledwie powstrzymuję rozpustne
odczucia, a może to hormony szaleją w moim ciele. Tak bardzo go
pragnę. Chwytam go za ramię i czuję twardy biceps. Niepewnie
podnoszę ręce do jego twarzy i wsuwam palce we włosy. O święty
Barnabo. Są takie miękkie i niesforne. Pociągam za nie lekko, a on
jęczy. Popycha mnie lekko w stronę łóżka, aż czuję je za kolanami.
Myślałam, że pchnie mnie na nie, ale tego nie robi. Wypuszcza mnie
z objęć i nagle pada na kolana. Oburącz chwyta moje biodra, zatacza
językiem kółka wokół pępka, a potem przygryza lekko skórę,
posuwając się w stronę kości biodrowej, przez brzuch,
aż do drugiego biodra.
– Ach – jęczę.
Widzieć go na kolanach przede mną, czuć jego usta
na skórze, to takie nieoczekiwane i... podniecające. Moje dłonie
pozostają w jego włosach, ciągnę za nie lekko i próbuję uciszyć zbyt
głośny oddech. Christian rzuca mi spojrzenie spod niewiarygodnie
długich rzęs, a jego oczy mają odcień rozpalonej, przydymionej
szarości. Sięga do góry i rozpina guzik w moich dżinsach,
by po chwili leniwie rozsunąć zamek. Nie spuszcza wzroku z moich
oczu, jego ręce podążają w kierunku talii, muskając skórę, a potem
przesuwają się do tyłu. Zsuwają się powoli po pośladkach aż do ud,
zdejmując ze mnie dżinsy. Nie jestem w stanie odwrócić wzroku.
Zatrzymuje się i oblizuje wargi, nie przerywając kontaktu
wzrokowego. Pochyla się, przesuwając nosem po wzgórku między
moimi udami. Czuję go. Tam.
– Pięknie pachniesz – mruczy i zamyka oczy z wyrazem
czystej przyjemności na twarzy, a ja prawie dostaję konwulsji.
Ściąga kołdrę z łóżka i popycha mnie lekko, tak że ląduję
na materacu.
Nadal klęcząc, chwyta mnie za stopę i rozwiązuje sznurówkę,
po czym zdejmuje but razem ze skarpetką. Opieram się na łokciach,
aby widzieć, co robi. Dyszę... spragniona. Podnosi moją stopę
za piętę i paznokciem kciuka przesuwa po podbiciu. To prawie
bolesne, ale czuję, jak ten ruch odbija się echem w moim kroczu. Nie
spuszczając ze mnie wzroku, ponownie przesuwa po podbiciu, tym
razem językiem, a potem zębami. Cholera. Jakim cudem czuję to
Tam?! Padam na materac, jęcząc. Słyszę cichy śmiech.
– Och, Ana, co ja mogę z tobą zrobić – szepcze. Zdejmuje mi
drugi but i skarpetkę, potem wstaje i ściąga moje dżinsy. Leżę
na jego łóżku w samej bieliźnie, a on wpatruje się we mnie z góry. –
Jesteś bardzo piękna, Anastasio Steele. Nie mogę się doczekać, kiedy
znajdę się w tobie.
Jasny gwint! Co za słowa! Jest taki uwodzicielski. Zapiera mi
dech.
– Pokaż mi, jak sprawiasz sobie przyjemność.
Że co? Marszczę brwi.
– Nie wstydź się, Ano, pokaż mi – szepcze.
Potrząsam głową.
– Nie wiem, o co ci chodzi. – Mam zachrypnięty głos.
Z trudem go rozpoznaję, tak zmieniło go pożądanie.
– Jak doprowadzasz się do orgazmu? Chcę to zobaczyć.
– Nie robię tego – mamroczę.
Unosi brwi, przez chwilę zadziwiony, a jego oczy ciemnieją.
Potrząsa głową z niedowierzaniem.
– Cóż, musimy zobaczyć, co da się z tym zrobić. – Jego głos
jest miękki, wyzywający, jak cudowna, zmysłowa groźba. Rozpina
guziki swoich dżinsów i powoli je zsuwa, cały czas wpatrując się
w moje oczy. Pochyla się nade mną i chwytając za kostki, szybko
rozsuwa mi nogi i wpełza na łóżko pomiędzy nie. Wisi nade mną,
a ja wiję się z pożądania. – Nie ruszaj się – mruczy i pochylając się,
całuje wewnętrzną część mojego uda i dalej w górę, aż do cienkiego,
koronkowego materiału majtek.
Och. Nie jestem w stanie się nie ruszać. Jak mogę leżeć
spokojnie? Wiercę się pod nim.
– Będziemy musieli popracować nad unieruchomieniem cię,
mała. – Pocałunkami podąża w górę mojego brzucha i zanurza język
w pępku. A po chwili rusza dalej. Moja skóra płonie. Czerwienię się,
za gorąco, za zimno, i wbijam paznokcie w prześcieradło. Christian
kładzie się obok mnie, dłonią sunie w górę od mojego biodra do talii
i w końcu do piersi. Spogląda na mnie z nieokreślonym wyrazem
twarzy i delikatnie ujmuje jedną pierś.
– Idealnie pasujesz do mojej dłoni, Anastasio – mruczy,
zanurzając palec wskazujący w miseczce stanika. Delikatnie pociąga
koronkę w dół, uwalniając pierś, ale fiszbina i materiał miseczki
podciągają ją z powrotem do góry. Jego palec przesuwa się
do drugiej piersi i powtarza proces. Sutki mi twardnieją pod jego
gorącym spojrzeniem.
– Bardzo ładnie – szepcze z aprobatą.
Delikatnie dmucha na jedną pierś, podczas gdy jego dłoń
podąża do drugiej, a kciuk wolno roluje czubek sutka, wydłużając
go. Jęczę, czując słodkie doznanie, rozlewające się do samego
krocza. Jestem taka wilgotna. Och, proszę, błagam w myślach,
a moje palce mocniej zaciskają się na prześcieradle. Jego usta
zamykają się na moim drugim sutku. Prawie skręca mnie z rozkoszy.
– Zobaczmy, czy uda nam się doprowadzić cię do orgazmu
w ten sposób – szepcze, kontynuując powolne, zmysłowe natarcie.
Czuję na sutkach cudowny efekt działania sprawnych palców i ust,
zapalający każde zakończenie nerwowe tak, że całe moje ciało
śpiewa w słodkiej udręce.
– Och... proszę – odchylam głowę, jęcząc głośno i czując, jak
sztywnieją mi nogi.
Wielkie nieba, co się ze mną dzieje?
– Dalej, maleńka – mruczy. Jego zęby zaciskają się na mojej
brodawce, kciuk i palec wskazujący ciągną mocno, a ja rozpadam się
w jego rękach na tysiące kawałków, z udręczonym ciałem, targanym
konwulsjami. Całuje mnie mocno, jego język w moich ustach
pochłania mój krzyk.
O rany. To było nadzwyczajne. Teraz już wiem, o co tyle
szumu. Christian spogląda na mnie z zadowoloną miną, podczas gdy
na mojej twarzy niewątpliwie malują się jedynie wdzięczność
i zachwyt.
– Jesteś bardzo wrażliwa – szepcze. – Będziesz musiała
nauczyć się to kontrolować, a uczenie cię będzie świetną zabawą. –
Znów mnie całuje.
Nadal mam nierówny oddech, dochodząc do siebie
po orgazmie. Jego ręce przesuwają się na biodra, a potem palec
wślizguje się pod cieniutką koronkę majteczek i powoli zatacza
kółka wokół mnie – Tam. Na chwilę zamyka oczy, a jego oddech
staje się nierówny.
– Jesteś tak cudownie wilgotna. Boże, pragnę cię. – Wsuwa
we mnie palec, a ja wydaję okrzyk, gdy robi to ponownie, raz
za razem. Masuje dłonią moją łechtaczkę, a ja znowu krzyczę.
Wchodzi we mnie palcem coraz mocniej i mocniej. Jęczę z rozkoszy.
Nagle siada wyprostowany, ściąga moje majtki i rzuca
na podłogę. Gdy zdejmuje bokserki, jego erekcja wyskakuje
na wolność. Rany Julek... Sięga do nocnego stolika i chwyta foliową
paczuszkę, a potem wchodzi między moje uda, rozsuwając je jeszcze
szerzej. Klęczy, zakładając prezerwatywę na pokaźnych rozmiarów
męskość. Och nie... Czy to...? Jak?
– Nie martw się – szepcze, patrząc mi w oczy. – Ty też się
rozciągniesz. – Pochyla się, trzymając ręce po obu stronach mojej
głowy, tak że wisi nade mną, wpatrując się w moje oczy. Dopiero
teraz zauważam, że nadal ma na sobie koszulę. – Naprawdę chcesz to
zrobić? – pyta miękko.
– Proszę. – W moim głosie słychać błaganie.
– Podnieś kolana – każe mi łagodnie, a ja od razu spełniam
polecenie. – Teraz będę cię pieprzył, panno Steele – mruczy,
ustawiając czubek penisa u wrót mej kobiecości. – Ostro – dodaje
i wchodzi we mnie z impetem.
– Aaa! – krzyczę, czując w głębi ciała dziwne ukłucie, kiedy
przedziera się przez moje dziewictwo.
Nieruchomieje, patrząc na mnie oczami rozświetlonymi
ekstatycznym triumfem. Ma rozchylone usta i ciężko oddycha.
– Jesteś taka ciasna. W porządku?
Kiwam głową z szeroko otwartymi oczami i dłońmi na jego
ramionach. Czuję się taka pełna. Pozostaje w bezruchu, dzięki czemu
mogę oswoić natarczywą, wypełniającą obecność jego męskości
w moim ciele.
– Teraz będę się poruszał, mała – szepcze po chwili. Och.
Wycofuje się niezwykle powoli. Zamyka oczy, wydaje jęk
i wbija się we mnie ponownie.
Znowu krzyczę, a on się zatrzymuje.
– Jeszcze? – szepcze chrapliwie.
– Tak – odpowiadam cicho. Robi to ponownie. I jeszcze raz.
Jęczę, a moje ciało go przyjmuje... Och, chcę tego.
– Jeszcze?
– Tak. – To brzmi jak błaganie.
Więc porusza się, ale tym razem nie przestaje. Opiera się
na łokciach, więc czuję teraz na sobie jego ciężar. Najpierw rusza się
powoli, wchodząc i wychodząc. Gdy zaczynam się przyzwyczajać
do tego dziwnego uczucia, moje biodra nieśmiało wychodzą mu
na spotkanie. Przyspiesza. Jęczę, a on wbija się we mnie, nabierając
tempa, w bezlitosnym, niesłabnącym rytmie, który podchwytuję,
wysuwając biodra ku jego pchnięciom. Chwyta w dłonie moją głowę
i mocno całuje, a jego zęby znów przygryzają mi dolną wargę.
Czuję, że coś we mnie narasta, jak przedtem. Zaczynam sztywnieć,
przyjmując kolejne pchnięcia. Moje ciało drży, wygina się,
pokrywając potem. O niebiosa... Nie wiedziałam, że tak będzie... nie
miałam pojęcia, że to się okaże takie wspaniałe. Moje myśli znikają
i pozostaje tylko doznanie... tylko on... tylko ja... och, proszę...
Sztywnieję.
– Dojdź dla mnie, Ana – szepcze Christian niemal bez tchu,
a ja, słysząc jego słowa, rozpadam się, eksploduję pod nim
w orgazmie i rozsypuję się na milion kawałków. Gdy dochodzi,
wykrzykuje moje imię, pchając mocno, by chwilę później
znieruchomieć i wlać siebie we mnie.
Wciąż dyszę, próbując spowolnić oddech i łomoczące serce,
a w moich myślach panuje rozpustny zamęt. Rany... to było
niesamowite. Otwieram oczy. On opiera czoło na moim; ma
zamknięte oczy i nierówny oddech. Podnosi powieki i patrzy na mnie
łagodnie. Nadal jest we mnie. Pochylając się, delikatnie składa
pocałunek na moim czole i powoli się wysuwa.
– Uuu. – Wzdrygam się na to nieznane odczucie.
– Sprawiłem ci ból? – pyta Christian, leżąc obok, wsparty
na łokciu. Zakłada niesforny kosmyk włosów za moje ucho. A ja
muszę się uśmiechnąć. Szeroko.
– Ty mnie pytasz, czy zadałeś mi ból?
– Wiem, co to ironia – uśmiecha się sardonicznie. –
Poważnie, wszystko okej? – Jego spojrzenie jest intensywne,
dociekliwe, wręcz wymagające.
Wyciągam się obok niego, bez czucia w kończynach,
z kośćmi jak z waty, ale zrelaksowana, głęboko zrelaksowana.
Uśmiecham się do niego. Nie mogę przestać się uśmiechać. Teraz
wiem, o co tyle szumu. Dwa orgazmy... rozpadanie się na kawałki,
jak program wirowania w pralce, rety. Nie miałam pojęcia, do czego
zdolne jest moje ciało, że może tak mocno się zacisnąć i rozluźnić
tak nagle, tak przyjemnie. To była rozkosz nie do opisania.
– Przygryzasz wargę, ale mi nie odpowiedziałaś. – Marszczy
brwi. Szelmowsko się uśmiecham. Wygląda wspaniale
ze zmierzwionymi włosami, płonącymi zmrużonymi, szarymi oczami
i poważną pochmurną miną.
– Chcę to zrobić jeszcze raz – szepczę. Przez chwilę wydaje
mi się, że widzę przelotny wyraz ulgi na jego twarzy, zanim opada
kurtyna i patrzy na mnie spod przymkniętych powiek.
– Czyżby, panno Steele? – Pochyla się i całuje mnie bardzo
delikatnie w kącik ust. – Taka z ciebie wymagająca istotka? Połóż się
na brzuchu. – Mrugam, patrząc na niego, a potem się przekręcam.
Rozpina mi stanik i gładzi ręką moje plecy aż do pośladków. –
Naprawdę masz niezwykle piękną skórę – mruczy. Przechyla się tak,
że jedną nogę wsuwa między moje i leży częściowo na moich
plecach. Czuję, jak guziki koszuli wbijają mi się w skórę, kiedy
odgarnia mi włosy z twarzy i całuje w nagie ramię.
– Dlaczego masz na sobie koszulę? – pytam. Zamiera.
W ułamku sekundy zrzuca koszulę i znów kładzie się na mnie. Czuję
jego ciepłą skórę na mojej. Hmmm... boskie uczucie. Jego włoski
łaskoczą mnie w plecy.
– Więc chcesz, żebym cię znów przeleciał? – szepcze mi
do ucha i zaczyna obsypywać pocałunkami okolice ucha i szyję.
Jego dłonie posuwają się w dół, gładząc moją talię, biodro
i po udzie aż do kolana. Podciąga je wyżej... przestaję oddychać...
O matko, co on ma zamiar zrobić? Przesuwa się między moje nogi,
przylegając do pleców, a jego ręka wędruje w górę uda
aż do pośladka. Pieści go powoli, po czym wsuwa palec między moje
nogi.
– Wezmę cię od tyłu, Anastasio – mruczy, a drugą ręką
chwyta moje włosy na karku i lekko pociąga, przytrzymując mnie.
Nie mogę poruszyć głową. Leżę pod nim przygwożdżona, bezsilna. –
Jesteś moja – szepcze. – Tylko moja. Nie zapominaj o tym. – Jego
głos jest odurzający, słowa upojne, uwodzicielskie. Czuję na udzie
jego rosnącą erekcję.
Jego długie palce sięgają pode mnie i delikatnie, kolistymi
ruchami masują łechtaczkę. Czuję gorący oddech na twarzy.
– Bosko pachniesz. – Wtula nos w miejsce za moim uchem.
Jego dłoń masuje mnie niestrudzenie. Moje biodra bezwiednie
zaczynają zataczać kręgi, podążając za jego dłonią. Oszałamiająca
rozkosz uderza do mojej krwi jak adrenalina.
– Nie ruszaj się. – Głos ma łagodny, ale stanowczy. Powoli
wsuwa we mnie kciuk, obracając go i pocierając przednią ścianę
pochwy. Efekt jest powalający: cała energia koncentruje się na tym
jednym, maleńkim fragmencie mojego ciała. Jęczę.
– Podoba ci się? – pyta cicho, przygryzając brzeg mojego
ucha. Zaczyna powoli zginać kciuk, do środka, na zewnątrz,
do środka, na zewnątrz, a pozostałe palce nadal zataczają koła.
Zamykam oczy, starając się kontrolować oddech i chłonąć
rozproszone, chaotyczne doznania wywołane ruchami jego palców,
a ogień przeszywa moje ciało. Jęczę znowu.
– Tak szybko robisz się wilgotna. Jesteś taka wrażliwa. Och,
Anastasio, podoba mi się to. Bardzo – szepcze. Chcę usztywnić nogi,
ale nie mogę się poruszyć. Przytrzymuje mnie pod sobą, utrzymując
stały, powolny, rotacyjny rytm. To jest absolutnie cudowne. Z moich
ust wydobywają się kolejne jęki. Christian nagle nieruchomieje.
– Otwórz usta – rozkazuje i wtyka w nie swój kciuk.
Otwieram szeroko oczy, mrugając w popłochu. – Sprawdź, jak
smakujesz – szepcze mi do ucha. – Ssij, mała. – Kciuk napiera
na mój język, a ja obejmuję go wargami i ssę jak szalona. Czuję
słony posmak z metaliczną nutą krwi. A niech to. To jest
niewłaściwe, ale do diabła, jakże podniecające.
– Chcę cię pieprzyć w usta, Anastasio, i wkrótce to zrobię. –
Jego głos jest zachrypły, a oddech jeszcze bardziej nierówny.
Pieprzyć mnie w usta! Jęczę i gryzę jego kciuk. Wstrzymuje
oddech i pociąga mnie mocniej za włosy, aż do bólu, więc puszczam
go.
– Niegrzeczna, słodka dziewczynka – szepcze i sięga
do stolika nocnego po foliową paczuszkę. – Nie ruszaj się –
rozkazuje i puszcza moje włosy.
Rozrywa folię, a ja ciężko dyszę i krew śpiewa w moich
żyłach. To oczekiwanie jest rozkoszne. Pochyla się, opierając ciężar
na mnie i chwyta za włosy, unieruchamiając mi głowę. Nie mogę się
poruszyć. Zniewala mnie tak kusząco, a sam, opanowany, gotów jest
posiąść mnie jeszcze raz.
– Tym razem zrobimy to naprawdę, powoli, Anastasio.
I niespiesznie zagłębia się we mnie, powoli, powoli,
aż do końca. Rozciągający, wypełniający, nieustępliwy. Jęczę
głośno. Tym razem czuję go głębiej. Znów wydaję jęk, a on celowo
zatacza biodrami koło i wycofuje się, odczekuje chwilę i jeszcze raz
we mnie wchodzi. Powtarza ten ruch raz za razem. To mnie
doprowadza do obłędu; te drażniące, celowo powolne pchnięcia
i przerywane uczucie pełni są przejmujące.
– Dobrze mi w tobie – jęczy Christian, a moje wnętrze
zaczyna drżeć. On się wycofuje i czeka. – Och nie, maleńka, jeszcze
nie – mruczy, a kiedy dreszcze ustają, zaczyna cały cudowny proces
od nowa.
– Och, proszę. – Nie wiem, czy zdołam wytrzymać dłużej.
Moje ciało jest tak naprężone, spragnione ulgi.
– Chcę, żebyś była obolała – mruczy i kontynuuje te słodkie
tortury, w tył i w przód. – Jutro, za każdym razem, gdy się
poruszysz, masz pamiętać, że tu byłem. Tylko ja. Jesteś moja.
– Proszę, Christian – szepczę.
– Czego chcesz, Anastasio? Powiedz mi. – Jęczę głośno.
Wysuwa się i powoli wchodzi we mnie, znów zataczając koła
biodrami. – Powiedz mi – szepcze.
– Ciebie, proszę.
Nieznacznie zwiększa tempo, a jego oddech staje się bardziej
nieregularny. Moje wnętrze zaczyna drżeć, a Christian przyspiesza.
– Jesteś. Taka. Słodka – mruczy między pchnięciami. –
Tak. Bardzo. Cię. Pragnę.
Jęczę.
– Jesteś. Moja. Dojdź dla mnie, mała.
Jego słowa to moja zguba, przywodząca mnie nad skraj
przepaści. Moje ciało oplata się w konwulsjach wokół niego
i dochodzę, głośno krzycząc w materac zniekształconą wersję jego
imienia. Christian wykonuje jeszcze dwa ostre pchnięcia i zamiera,
z ulgą oddając się fali rozkoszy. Pada na mnie, chowając twarz
w moich włosach.
– Cholera. Ana – dyszy.
Natychmiast wysuwa się ze mnie i przetacza na swoją część
łóżka. Podciągam kolana do piersi, całkowicie wyczerpana, i od razu
odpływam lub zapadam w sen.
Gdy się budzę, nadal jest ciemno. Nie mam pojęcia, jak długo
spałam. Przeciągam się pod kołdrą i czuję się obolała, cudownie
obolała. Christiana nigdzie nie widać. Siadam, wpatrując się
w rozciągający się za oknem miejski pejzaż. Na wieżowcach widać
mniej świateł, a na wschodzie majaczy poranek. Słyszę muzykę.
Melodyjny dźwięk fortepianu, smutny, słodki lament. Wydaje mi się,
że to Bach, ale nie jestem pewna.
Owijam się kołdrą i cicho idę korytarzem do tego wielkiego
pokoju. Christian siedzi przy fortepianie, całkowicie zapamiętany
w grze. Wydaje się smutny i opuszczony, jak jego muzyka. Gra
fantastycznie. Oczarowana, słucham oparta o ścianę przy wejściu.
Jest znakomitym muzykiem. Siedzi nagi, z ciałem skąpanym
w ciepłym świetle lampy stojącej obok instrumentu. Gdy reszta
pokoju tonie w mroku, wygląda, jakby był w swojej własnej,
odizolowanej plamie światła, nietykalny... samotny, jak w bańce.
Podchodzę cicho do niego, zwabiona przepiękną,
melancholijną melodią. Niczym zahipnotyzowana patrzę na jego
długie zwinne palce, które delikatnie odnajdują i przyciskają
klawisze. Niedawno te same palce umiejętnie dotykały i pieściły
moje ciało. Na samo wspomnienie łapię oddech i czerwienię się,
zaciskając uda. Spogląda na mnie świetlistymi, niezgłębionymi,
szarymi oczami z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
– Przepraszam – szepczę. – Nie chciałam ci przeszkadzać.
Lekki grymas przebiega po jego twarzy.
– Oczywiście powinienem powiedzieć ci to samo – mruczy.
Przerywa grę i kładzie dłonie na kolanach.
Teraz zauważam, że ma na sobie dół od piżamy. Przeczesuje
włosy palcami i wstaje. Spodnie zwisają mu z bioder w taki sposób...
ojej. Czuję suchość w ustach, gdy Christian obchodzi fortepian
i zbliża się do mnie. Ma szerokie ramiona, wąskie biodra, a gdy
idzie, widać pracę mięśni jego brzucha. Wygląda nieziemsko.
– Powinnaś być w łóżku – upomina mnie.
– Piękna melodia. Bach?
– Transkrypcja Bacha, ale oryginalnie to koncert na obój
Alessandra Marcellego.
– To było przepiękne, ale bardzo smutne, takie
melancholijne.
Jego usta drgają w półuśmiechu.
– Do łóżka – zarządza. – Rano będziesz wykończona.
– Obudziłam się, a ciebie nie było.
– Trudno mi spać i nie jestem przyzwyczajony do spania
z kimś w jednym łóżku – mówi cicho. Nie potrafię odgadnąć,
w jakim jest nastroju. Wydaje się lekko przygnębiony, ale
w ciemności ciężko to ocenić. Może to z powodu wymowy utworu,
który grał. Otacza mnie ramieniem i łagodnie prowadzi z powrotem
do sypialni.
– Od jak dawna grasz?
– Od szóstego roku życia.
– Och. – Christian jako sześcioletni chłopiec... Oczami
wyobraźni widzę ślicznego małego chłopca o miedzianych włosach
i szarych oczach, a moje serce topnieje; rozczochrany dzieciak, który
lubi niemożliwie smutną muzykę.
– Jak się czujesz? – pyta po powrocie do sypialni. Zapala
boczne światło.
– Dobrze.
W tym samym momencie oboje patrzymy na łóżko.
Na prześcieradle widać krew – dowód utraty dziewictwa. Czerwienię
się zawstydzona i owijam ciaśniej kołdrą.
– Cóż, to dopiero da pani Jones do myślenia – mruczy
Christian, stając naprzeciw mnie. Ujmuje moją brodę i odchyla
głowę do tyłu, wpatrując się we mnie. Jego spojrzenie pali moją
twarz. Dociera do mnie, że dotąd nie widziałam jego nagiego torsu.
Bezwiednie wyciągam dłoń, by przebiec palcami po lekkim zaroście.
Natychmiast odsuwa się ode mnie.
– Wracaj do łóżka – mówi ostro. – Położę się z tobą.
– Jego głos mięknie. Opuszczam rękę i marszczę czoło.
Chyba nigdy nie dotknęłam jego klatki piersiowej. Otwiera komodę,
wyjmuje T-shirt i szybko go zakłada.
– Do łóżka – rozkazuje ponownie. Wypełniam jego
polecenie, starając się nie myśleć o krwi. Kładzie się obok mnie
i przyciąga do siebie, obejmując tak, że jestem od niego odwrócona.
Delikatnie całuje moje włosy i głęboko wciąga powietrze. – Śpij,
słodka Anastasio – mruczy.
Zamykam oczy, ale nie potrafię się wyzbyć uczucia
melancholii. Nie wiem, czy to z powodu granego przez niego
utworu, czy jego zachowania. Christian Grey ma swoje smutne
oblicze.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz